W sierpniu 2019 r. w domu Rona Ely'ego w Kalifornii doszło do prawdziwej tragedii. Jego syn Cameron rzucił się na matkę z nożem i ją zamordował. W zabójstwo chciał wrobić ojca. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, śmiertelnie postrzelili agresywnego chłopaka. Na oczach aktora zginęli żona i syn.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że Cameron, który wezwał policję, całą winę zrzucał na ojca. Wiadomo też, że sprawiał wrażenie uzbrojonego i przybrał postawę, jakby mierzył do funkcjonariuszy z broni.
Jednak Ron Ely twierdzi inaczej. Do sądu wpłynął pozew przeciwko biuru szeryfa Santa Barbara w Kalifornii. Zdaniem aktora nie stwarzał zagrożenia dla mundurowych, którzy odmawiali udzielenia pomocy medycznej rannej żonie. Ci z kolei twierdzą, że gdy przyjechali, żona Rona Ely'ego już nie żyła.
Czytaj też: Dorota Gardias zamieściła wzruszający wpis
W pozwie aktor zasugerował, że nie chcieli wezwać pogotowia ratunkowego mimo zgłoszenia ataku. Zgon Valerie stwierdzono dopiero 30 minutach po przybyciu pierwszych jednostek, kiedy medykom pozwolono ją w końcu zbadać.
Ron Ely utrzymuje też, że policjanci uniemożliwiali ratownikom dostęp do postrzelonego Camerona przez kilkanaście minut.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.