Romuald Lipko zmarł w ubiegłym roku w wieku 69 lat. W pierwszym dniu "Top of the top" organizatorzy specjalnie poświęcili drugą część festiwalu temu legendarnemu muzykowi. Hołd oddali mu chociażby Maciej Balcar, Anna Karwan czy Izabela Trojanowska. Na scenie pojawili się także członkowie Budki Suflera, w tym Felicjan Andrzejczak. Jednak ku zaskoczeniu wielu pominięto osobę, która bardzo długo współpracowała z Lipko.
Aż trudno w to uwierzyć, że nikt nie pomyślał, żeby zaprosić na koncert Krzysztofa Cugowskiego. Choć on i Lipko było w ostatnich latach skonfliktowani, to jednak niedługo przed śmiercią drugiego z nich muzycy zdążyli zakopać topór wojenny.
Pożegnaliśmy się i pogodziliśmy - mówił jakiś czas temu wokalista.
Najwidoczniej obecni członkowie Budki Suflera uznali, że obecność Cugowskiego nie była im potrzebna. On sam zdążył się już wypowiedzieć o tej sytuacji. Jego słowa są znamienne.
Nikt się do mnie nie zgłosił w tej sprawie. Usłyszałem o tej imprezie przypadkiem. (...) Wiem, że Tomasz Zeliszewski uważa się za właściciela praw do nazwy Budki Suflera. Nikt tego nie będzie kwestionował i toczył sporu o to. Nie będę się wpraszał na scenę. Swoje razem osiągnęliśmy i tyle – powiedział Cugowski w rozmowie z "Na Żywo".
Przypomnijmy, że Cugowski był wieloletnim wokalistą Budki Suflera. Najpierw w latach 1974-1977, potem od 1984 r. do 2014 r. Gdy dwa lata temu zespół wznowił aktywność z Robertem Żarczyńskim jako wokalistą, muzyk odciął się od tego, nie chcąc by łączono go z tą działalnością.
Czytaj także: Świat się dla niego zawalił. Nie spodziewał się tego
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.