Beata Tadla i Jarosław Kret rozstali się cztery lata temu. Każdy poszedł w swoją stronę. Obecnie obie gwiazdy telewizji wiodą już nowe życie, choć przeszłość jeszcze daje o sobie znać.
Przypomina o sobie kredyt mieszkaniowy, który zaciągnęli wspólnie, gdy jeszcze byli w sobie zakochani. Media szacują jego wyjściową wysokość w okolicach 860 tysięcy złotych.
Teraz Tadla i Kret chcą rozwiązać sprawę kredytu w sądzie. 10 maja odbyła się rozprawa, która nie przyniosła przełomu.
Czytaj także: Weszli na posesję 69-latka. Złapali się za głowę
Pogodynek oczekuje od Tadli zwrotu kosztów poniesionych przez niego na zakup segmentu w Warze. Tygodnik "Na żywo", powołując się na informatorów, twierdzi natomiast, że Kret wpłacił dwie trzecie wartości, a Tadla tylko jedną trzecią.
Nie było innej możliwości, bowiem dziennikarka, mając inne zobowiązania finansowe, nie miała zdolności kredytowej - podkreśla źródło tygodnika.
Jarosław Kret wszystko przewidział?
Okazuje się, że w tytule przelewu Kret wpisał "na swoją część kredytu". Postąpił tak, jakby przewidział, że... może mu się kiedyś to przydać. Informator "Na żywo" uważa, że Tadla zrekompensowała jego wkład poprzez to, że go utrzymywała.
Jarek nie dokładał się do wspólnego budżetu. Nawet gdy robili zakupy, ona płaciła - przekazał tajemniczy informator tygodnika.
Jak zakończy się ta sprawa? Więcej będzie wiadomo prawdopodobnie dopiero po 20 października. Właśnie na ten dzień zaplanowana ma być kolejna rozprawa.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.