Grzegorz Miecugow związany był z telewizją TVN od samego jej początku. Najpierw współtworzył "Fakty" w TVN, a od 2005 roku prowadził "Szkło kontaktowe" w TVN24. W 2011 r. wykryto u niego raka płuc. Dziennikarz publicznie mówił o swoich problemach ze zdrowiem.
Czytaj także: Pokazał ceny warzyw w Kauflandzie. Mamy komentarz sieci
- Wiem, że ja kiedyś umrę, pytanie: wcześniej czy później. Mam jeszcze sporo do zrobienia. Tak czuję. Nie będę robił z tego tragedii, będę walczył - mówił Micugow portalowi naszemiasto.pl.
Grzegorz Miecugow zmarł 26 sierpnia 2017 r. Dziennikarz osierocił syna Krzysztofa. Ten w dniu pogrzebu tak mówił o swoim ojcu:
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Lubił żartować, ale lubił też zaskakiwać. To było najważniejsze w tacie, że do końca zachował w sobie dziecko. Tym, co czyniło go dobrym dziennikarzem, było to, że był dobrym człowiekiem. Lubił spotykać ludzi, lubił z nimi rozmawiać. Będzie mi brakowało jego dowcipów i jego ciepła. Najlepiej o tacie mówią historie z jego życia. Po raz ostatni mówię: cześć tatuś, do zobaczenia - mówił Krzysztof Miecugow.
Prowadzący "Szkło kontaktowe" zmarł w wieku 61 lat. Ostatnie chwile Grzegorza Miecugowa były koszmarem. Opowiedział o tym Tomasz Sianecki w rozmowie z "Newsweekiem".
Dzień przed śmiercią zadzwonił do Krzyśka Daukszewicza, żeby dogadać sprawy dyżurów w "Szkle". Krzysiek był przerażony, bo bardzo źle brzmiał. Ubłagał go, żeby poszedł na ostry dyżur. Poszedł, ale zmarł kilka godzin po skierowaniu na oddział. Prawdopodobnie na sepsę - wyznał.
Grzegorz Miecugow kontaktował się z przyjacielem również w dniu śmierci. - Raz było lepiej, raz było gorzej. Dzisiaj to było straszne. Nie wiem, czy powinienem takie rzeczy mówić. (...) Grzegorz o 10:00 próbował nawiązać kontakt. Jeszcze o 10:00 mówił, a potem ta straszna choroba zabrała go w ciągu dosłownie kilku godzin - mówił w 2017 roku Tomasz Sianecki, dziennikarz TVN24.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.