W ostatnim czasie temat emerytur znanych osobistości powraca jak bumerang. Gwiazdy coraz częściej otwarcie mówią o tym, jakie świadczenia pobierają z ZUS-u i zwykle nie mają się czym pochwalić – artyście dostają najniższe wypłaty, jednak co innego politycy. Zwłaszcza po ostatnich waloryzacjach, które były odpowiedzią na rosnącą inflację.
Krystyna Pawłowicz pobiera świadczenie od 2012 roku, a wciąż jeszcze pracuje. Po przeliczeniu jej emerytura mogłaby być więc jeszcze wyższa!
"Super Express" w 2018 wyliczył, że wieloletnia posłanka Prawa i Sprawiedliwości oraz sędzina Trybunału Konstytucyjnego nie powinna narzekać na swoje dochody. Już wtedy co miesiąc na jej konto wpływało 4514 złotych.
W 2021 roku "Super Express" informował, że emerytura Krystyny Pawłowicz przekroczyła 5 tysięcy. A kwota ta nie obejmuje ostatniej, najwyższej waloryzacji.
Posłanka PiS-u nie widzi jednak w tym nic dziwnego. Już jakiś czas temu otwarcie pisała w mediach o tym, że wysokość swojego świadczenia zawdzięcza wyłącznie ciężkiej pracy. Pawłowicz miała jednocześnie ciągnąć dwa, a nawet trzy etaty...
Pani Zosiu, nie zaimponuje mi pani, ja pracuję już 40 lat i jeszcze - jak Bóg da - długie lata pracy przede mną. Długimi okresami pracowałam na dwóch i trzech etatach. (...) Zazdrości mi pani? Ciężkiej pracy całe życie? Wyczerpującej pracy poselskiej? – napisała w odpowiedzi na żale jednej z internautek.
Pamiętajmy jednak, że świadczenie należy się Pawłowicz jako emerytowanej członkini Trybunału Konstytucyjnego. A za swoją obecną posadę posłanka otrzymuje jeszcze dodatkowe 23 tysiące złotych miesięcznie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.