- Tak mi przykro… Mój program nie jest gotowy – mówiła drżącym głosem. - Próbowaliśmy wszystkiego, co w naszej mocy, aby zdążyć, by wszystko wypadło dobrze. Zostaliśmy całkowicie zniszczeni przez opóźnienia w dostawach i przez COVID-19 - dodała. Zapewniła jednocześnie, że z całym zespołem dokłada wszelkich starań, by jej muzyczna rezydencja odbyła się w pełnym wymiarze w nowym terminie.
Jak donosi "Daily Mail", w całej sprawie jest zdecydowanie więcej wątków, które zaważyły o przesunięciu koncertów. Dziennik sugeruje, że piosenkarka nie jest też w tej sytuacji bez winy.
Źródło dziennika informuje, że przygotowania do trzymiesięcznej rezydencji były dla współpracowników diwy koszmarem. Pomiędzy Adele a jej managementem miało dochodzić do starć, co tylko wzmagało stresującą atmosferę.
Ponadto cała ekipa Adele miała wyśrubowane wymagania techniczne od Colosseum, w którym miała wystąpić. Podobno zażądała wymiany całego nagłośnienia i nowego sprzętu do wizualizacji.
Z tego samego sprzętu zadowolone były Madonna, Mariah Carey czy Celine Dion, które znane są z tego, że nie są łatwe we współpracy - dodało źródło gazety z przekąsem.
Takie zmiany generują ogromne koszty i opóźnienia, biorąc pod uwagę przesunięcia w dostawach. To przepis na katastrofę. Może zaowocować przekładaniem koncertów na ostatnią chwilę albo odwołaniem całej trasy - tłumaczył informator.
Brytyjska prasa przekornie opisuje w tym kontekście Adele jako diwę, kapryśną i wybredną artystkę o wyśrubowanych wymaganiach. Adele jest jednak znana ze swojego perfekcjonizmu i to nie pierwszy raz, kiedy odwołała swój występ z powodu niedociągnięć czy nieprzewidzianych sytuacji.
W tym przypadku podkreślała jednak, że przesunięcie czasowe wynika z opóźnień dostaw m.in. sprzętu i faktu, że połowa jej ekipy zachorowała na COVID-19.