Filip Borowiak, dziennikarz o2: Czytając opis prasowy twojego nowego singla "Bye Bye" dostajemy informację, że "otwiera on nowy rozdział w twojej twórczości". Co dokładnie kryje się za tymi słowami?
Natalia Nykiel: Minęło sporo czasu od ostatniej płyty i dużo się zmieniło w kwestii mojego postrzegania świata. Na albumie "Regnum" zrzucałam pewnego rodzaju prywatny ciężar, który mi narósł przez ostatnie lata i uwydatnił się w trakcie pandemii. A teraz czuję jakbym nabierała wiatru w żagle i chcę się dzielić pozytywną energią ze swoimi słuchaczami.
Dziś, gdy oglądaliśmy teledysk i po raz pierwszy wybrzmiała piosenka, zwróciłem uwagę, jak świetnie ona brzmi przy dobrym sprzęcie muzycznym - świetnym nagłośnieniu i dobrych basach. Skojarzyło mi się to trochę z powrotem do klimatów muzycznych z "Discordii". To dobry trop?
Coś w tym jest. Czuję, że znowu jestem gotowa na mocną, fajną, taneczną muzykę z dużym powiewem świeżości. Ostatnie numery były bowiem moim spełnieniem, chęcią pokazania się z trochę bardziej alternatywnej i nostalgicznej strony. Teraz bez żadnych kompleksów chcę tańczyć, nieść radość publiczności pozytywnymi, energetycznymi dźwiękami i sprawiać, by ludzie uśmiechali się do moich nowych piosenek. Poza tym czuję, że nadchodzi renesans muzyki EDM i dobrego popu z początku XXI wieku, na których się wychowałam, więc to, co teraz robię muzycznie sprawia mi dużo radości i odnajduję w tym właśnie te klimaty.
Zapowiedziałaś, że podczas twojego zbliżającego się występu w Sopocie będziesz dużo tańczyć, a to chyba dla ciebie nowość. Jak się odnajdujesz, łącząc teraz podczas prób na scenie śpiew i taniec?
Zaskakująco dobrze! Moja przygoda z tańcem do tej pory miała dwa etapy. Pierwszy jest taki, że wiele lat temu byłam na jednej lekcji tańca i czułam się tam jak ostatnia pokraka. Po tej lekcji nabawiłam się kompleksów, że kompletnie nie umiem tańczyć i nie jestem do tego stworzona. I to właśnie piosenka "Bye Bye" sprawiła, że pierwszy raz stwierdziłam, że warto do niej zrobić układ choreograficzny. Mój występ w Sopocie 23 sierpnia na Top Of The Top Festival będzie dużym widowiskiem z tancerzami i świetnym choreografem Tomkiem Prządką. To będzie prawdziwa armia! Zwykle na scenie piosenkarkom towarzyszy około 5-6 tancerzy maksymalnie, a u nas to będzie około 20 osób. I wszyscy wybrani przeze mnie w drodze castingu. Jestem trochę zestresowana, ale mam poczucie, że robimy coś fajnego i świeżego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tym występem celebrujesz również 10-lecie swojej pracy artystycznej. Jakie były najtrudniejsze momenty podczas tej całej drogi?
Na pewno ciężkim okresem była pandemia. Nasze plany, a mieliśmy ich bardzo dużo i to związanych również z rynkami międzynarodowymi, zostały zastopowane i nie wiedzieliśmy, jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Kilka naprawdę wyjątkowych szans zostało prawdopodobnie utraconych na zawsze, jednak ja jestem wdzięczna za ten okres. Mogłam sobie bowiem niektóre kwestie poukładać, przepracować, spojrzeć na niektóre rzeczy z innej perspektywy i wyciągnąć wnioski.
Podczas okresu pandemii byłaś również jurorką w show Polsatu "The Four". Program został zapauzowany po kilku odcinkach i kończyliście go dopiero jesienią, po pół roku przerwy. Żałowałaś, że nie mogliście pokazać się widzom w takiej wersji, jak to było planowane na początku - czyli z pełnym sezonem, w którym odcinki są regularnie puszczane przez 3 miesiące co tydzień?
No jasne, że jest trochę żal. To był znakomity format z dużym potencjałem. Szkoda, że później ten program nie wrócił, bo tak naprawdę nie mieliśmy szansy pokazywać się widzom na tyle regularnie i często, żeby zdążyli ten program pokochać. Tak naprawdę nie mieliśmy okazji zrobić ani dobrego wrażenia na widzach, ani złego, bo po prostu program nagle się skończył, gdy nawet nie zdążył się rozkręcić. Jest mi więc z tego powodu trochę przykro, ale to nie jest tak, że przez to teraz już mówię kategoryczne "nie" programom telewizyjnym. Za każdym razem, kiedy pojawia się taka propozycja, rozważam ją.
Dla wielu osób wciąż też jesteś Natalią z "The Voice of Poland". Patrząc z perspektywy czasu po tych 10 latach na scenie - gdybyś mogła cofnąć się w czasie i znowu miała opcję wziąć udział na początku swojej drogi w takim show, zdecydowałabyś się?
No jasne, że tak. "The Voice" to świetna platforma, która daje ogromne możliwości rozwoju, tylko od danej osoby zależy jak po zakończeniu programu skorzysta z tych narzędzi, które dostała w programie. Ja wychodzę z założenia, że wszystko w moim życiu było po coś i kompletnie nie żałuję udziału w tym programie, bo otworzył mi wiele furtek do rozwoju i dzięki niemu podpisałam swój pierwszy kontrakt płytowy.
I na koniec - czy "Bye Bye" to zapowiedź nowego albumu?
Nie deklaruję się. Na razie chcę tworzyć nowe piosenki i cieszyć się procesem twórczym, a ten daje mi dużo radości. Skupiam się na wolności, frywolności i dobrej zabawie. A już niedługo kolejne numery, więc czekajcie!
Filip Borowiak, dziennikarz o2
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.