Po środowej gali Węży, która odbyła się w Teatrze IMKA Tomasza Karolaka, jest jeden, największy przegrany, choć nie nominowano go w żadnej kategorii. Chodzi o komika, Mateusza Szelesta, który swoim występem miał rozbawić publiczność. Wschodząca gwiazda polskiej sceny stand-upu najprawdopodobniej jednak zapoczątkowała koniec swojej kariery, wulgarnie żartując z dziennikarki Doroty Wellman.
Chciałbym złożyć wielkie gratulacje na ręce Jacka Belera. Szczególnie za odwagę. Ja bym się na przykład nie odważył zagrać w scenie erotycznej z Dorotą Wellman - stwierdził komik. - Chodzi mi o ten gwałt świni, tak - "żartował" Mateusz Szelest, budząc konsternację widzów, zarówno tych zgromadzonych w teatrze, jak i przed telewizorami.
W reakcji na te skandaliczne słowa "komika" w mediach społecznościowych wylała się fala krytyki. Głos w sprawie zabrali zarówno organizatorzy, jak i autor obrzydliwego "żartu" z Doroty Wellman.
Mateusz Szelest przeprosił na Facebooku i przyznał, że słowa, które wypowiedział na gali, nigdy nie powinny były mieć miejsca. Nie ma dla nich żadnego usprawiedliwienia - podkreślił.
W tym momencie jedynym uczuciem, jakie czuję, jest wstyd. I dobrze, że czuję wstyd. Wstyd uczy człowieka pokory, która na pewno mi się przyda - czytamy w oświadczeniu Szelesta.
Na wulgarny żart zareagowali także organizatorzy Węży - Popkulturowa Akademia Wszystkiego. Oni też przyznali, że zawiedli, zaznaczając jednocześnie, że nie znali treści występu Szelesta. Mimo to, poczuwają się do odpowiedzialności za skandaliczny występ, który obraził dziennikarkę.
Przepraszamy panią Dorotę Wellman, że nasza gala stała się miejscem upublicznienia niestosownego żartu wymierzonego w nią – czytamy w oświadczeniu organizatorów Węży, którego całość publikujemy poniżej.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.