Fani tria kultowych prowadzących z Wielkiej Brytanii mają powody do obaw. Gwiazdy w przeszłości "Top Gear", a obecnie "The Grand Tour" nie oszczędzają się na planie zdjęciowym swojej produkcji, co niekiedy źle się dla nich kończy. Media obiegła właśnie informacja, że James May trafił do szpitala.
59-latek wymagał hospitalizacji po wypadku na planie "The Grand Tour". Brytyjczyk uderzył w ścianę z prędkością 120 km/h podczas kręcenia sceny kaskaderskiej z Jeremy'm Clarksonem i Richardem Hammondem. Wszystko szło zgodnie z planem, gdy nagle James May zahamował zbyt wolno, co doprowadziło do feralnego zdarzenia. Niezwłocznie po uderzeniu została udzielona mu pomoc medyczna.
Niestety wypadek był na tyle poważny, że nie wystarczyła interwencja ratowników na planie. May został załadowany przez nich do karetki pogotowia i następnie przetransportowany do szpitala. Na szczęście życiu Brytyjczyka nie zagraża niebezpieczeństwo, jednak świadkowie zdarzenia byli bardzo zaniepokojeni, gdyż uderzenie miało wyglądać bardzo źle. 59-latek doznał urazu głowy oraz miał pęknięte co najmniej jedno żebro.
James dość mocno rozbił sobie głowę podczas uderzenia i krwawił. Narzekał też na ból pleców i szyi. Złamał co najmniej jedno żebro i był mocno wstrząśnięty - powiedział "Daily Mail" jeden ze świadków.
Na szczęście May opuścił szpital dzień po wypadku. Zapewne zdarzenie nie wyhamuje zapału 59-latka do dalszej pracy. W przeszłości każdy z kultowej trójki był uczestnikiem wypadku na planie swojego programu. Szczególnie głośno przed laty było o zdarzeniu z udziałem Richarda Hammonda, który wypadł z trasy autem wartym milion dolarów.
Czytaj także: Pijany niedźwiedź wymagał pomocy. Nagranie podbija sieć
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.