"Różaniec do granic" to akcja, w trakcie której Polacy będą się modlić w przygranicznych miejscowościach o pomyślność dla kraju i ochronę przed złem. Spółka Polregio przygotowała dla biorących udział w wydarzeniu tańsze bilety. Za przejazd tam i z powrotem do 44 objętych promocją miejscowości wierni mogą zapłacić tylko złotówkę. W sieci zawrzało, niektórzy pytali: "czemu państwowa spółka sponsoruje katolicką uroczystość"? Część internautów żartowała, że promocja pozwoli im się wybrać na tani weekendowy wyjazd.
Pojawiły się plotki, że by otrzymać bilet trzeba pokazać różaniec. A jak realnie sprawdza się akcja i czy rzeczywiście ludzie z całej Polski mogą teraz dowolnie korzystać z biletów za złotówkę? Pojechałam rano na Dworzec Centralny, by to sprawdzić.
Z Warszawy się nie da
Po pierwsze, nie trzeba pokazywać żadnego różańca. Wystarczy powiedzieć w kasie lub kierownikowi pociągu, że chce się kupić promocyjny bilet. Brzmi łatwo, ale takie nie jest. Jak bowiem głosi regulamin na stronie przewoźnika (i co potwierdziła kasjerka na dworcu), podróż za złotówkę może się odbyć tylko, jeśli "wyjazd nastąpi najwcześniej o godzinie 6.00, a przyjazd do stacji przeznaczenia najpóźniej o godzinie 11.00".
ZOBACZ VIDEO: Bilety na „Różaniec do granic” za złotówkę. Sprawdzamy, jak działa promocja
Przykładowo jeśli chcemy pojechać do rodzinnego miasta, które znajduje się przy granicy i tam się pomodlić, a gdy mieszkamy około 4 godzin drogi od niego to marne szanse, że uda nam się skorzystać ze zniżki. Tym bardziej, że trzeba jeszcze doliczyć czas na przesiadki pomiędzy kolejnymi pociągami Polregio. A jeśli chcemy się dostać tanio na przygraniczny różaniec z Warszawy to już w ogóle nie mamy na to szans. Jak powiedziała pani w kasie "nie miałaby na to szans". Przewozy Regionalne kursują stąd tylko do Łodzi. Przesiadka odpada, bo z Łodzi też nie dojedziemy do objętych promocją miejsc.
Wyjazd bez możliwości powrotu
Wychodzi na to, że skorzystać z prawie darmowego biletu mogą tylko ludzie mieszkający bardzo blisko granicy, którym podróż zajmie około godziny-dwóch (i, oczywiście, dotrą na miejsce przed 11:00). Kiedy już im się to uda mogą, w cenie porannego biletu, wrócić do siebie. Ale tu również pojawiają się schody do pokonania.
By po modlitwie skorzystać z pociągu za złotówkę trzeba do niego wsiąść między 15:00, a 18:00. Tylko same uroczystości różańcowe kończą się koło 15:00 i nie odbywają się już w miejscowościach, w których sprawowana była poranna msza, a na specjalny szlaku, jeszcze bliżej granicy. A więc wierny musi mieć czas, by dojść z powrotem do danej miejscowości.
Jeżeli wszystkie zaplanowane modlitwy odbędą się o czasie, można założyć, że ich uczestnik dotrze na dworzec między 15:30, a 16:00. Załóżmy, że chce dotrzeć z Terespola do Siedlec - na tej trasie kursują przewozy regionalne Polregio. Wierny jest na czas, powinno się udać. Przy kasie spotka go niestety przykra niespodzianka, do godziny 18:00 z Terespola nie odjeżdża żaden pociąg Polregio.
Najzwyczajniej w świecie przewoźnik kursuje rzadko, żeby więc zmieścić się w przewidzianych widełkach czasowych trzeba się nieźle nagimnastykować. Bywa to też w ogóle nie wykonalne. Może ktoś nie przemyślał akcji? Lub to promocja nie dla pasażerów, a promocja samego przewoźnika.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.