Bartoszowi D. za ten czyn grożą trzy lata więzienia. Został doprowadzony do prokuratury, gdzie złożył zeznania. Ale śledczy nie mają jednak wątpliwości. Ekspertyzy wykluczyły możliwość, by obrażenia psa mogły być przypadkowe.
"Pozdrawiam rodzinę, chce odzyskać psa"
- Jestem niewinny, udowodnię to. Pozdrawiam rodzinę - powiedział do dziennikarzy Bartosz D., tuż przed wejściem do prokuratury. Jego słowa przytoczyła "Gazeta Pomorska". To skandaliczny komentarz, bo to własnie żona mężczyzny znalazła psa i zawiadomiła policję. Pies leżał w kałuży krwi, był brutalnie pobity.
Bartosz D. twierdzi że przewrócił się na Fijo. Zapowiedział, że chce odzyskać psa. Jego obrońca, Katarzyna Bórawska, potwierdziła, że jej klient nie przyznał się do winy. Odmówiła jednak komentarza. Dodała tylko, że chce się skupić na tym, aby sąd nie przedłużył tymczasowego aresztu dla podejrzanego.
Szczeniakiem zajmie się Angela Martins - "mercedes wśród lekarzy"
Fijo miał powybijane zęby, złamaną szczękę oraz dotkliwy uraz kręgosłupa, który doprowadził do paraliżu tylnych łap, a także złamanie kości udowej. Szczeniak niebawem zacznie leczenie w najlepszej w Europie placówce, która uczy tzw. chodu rdzeniowego. Obecnie pies nie jest w stanie samodzielnie chodzić.
Psem zajmie się Angela Martins z Hospital Veterinario da Arrabida. Małgorzata Brzezińska, z opiekującej się szczeniakiem Fundacji Judyta, określa ją mianem "mercedesa wśród lekarzy". Podkreśla, że nie zamierza oszczędzać na leczeniu psa.
Policji udało się zatrzymać Bartosza D. Mężczyzna był ścigany listem gończym. Sprawę skatowanego szczeniaka Fijo jako pierwsza opisała na Facebooku Fundacja dla Szczeniąt Judyta. To po jej wstrząsającym wpisie skatowanym psem zainteresowali się internauci.