- To smutne. Zamieściłem kilkanaście zdjęć z Marszu Niepodległości spotkały się żywą reakcją oglądających. Były komentowane, lajkowane, wywołały wielką dyskusję lecz nagle zniknęły - mówi WP Chris Niedenthal. Dodaje, że po kolejnej próbie ich umieszczenia na Facebooku stało się podobnie, lecz tym razem konto fotografa zostało zablokowane na 24 godziny.
Na zdjęciach reportażu znalazły się groźne, zamaskowane twarze niektórych radykalnych uczestników Marszu Niepodległości, symbole krzyża celtyckiego i falangi Obozu Narodowo-Radykalnego. Bohaterem reportażu był także kilkuletni chłopiec z flagą, czy bardziej rozradowani uczestnicy wydarzenia. Najprawdopodobniej cenzurę zarządziły automatyczne systemy, które uznały te treści za nieodpowiednie, propagujące rasizm i nienawiść. Nie odczytują one kontekstu publikacji.
Ależ wpadka
Chris Niedenthal to jeden z najbardziej cenionych i nagradzanych fotografów w Europie. Zasłynął zdjęciem ze stanu wojennego w Polsce, które obiegły cały świat. Publikował także wzruszające zdjęcia z wizyt Jana Pawła II. Zablokować go za propagowanie faszyzmu, to tak jak by Michał Anioł dostał mandat za malowanie gołych ciał i genitaliów na freskach kaplicy sykstyńskiej w Watykanie. Dlatego sprawa poruszyła internautów wzbudzając zdumienie.
Gdy o sprawie zrobiło się głośno w mediach, administratorzy serwisu zdjęli blokadę konta fotografa.
- Jest ok, nawet przeprosili - poinformował Chris Niedenthal.
Przypomnijmy, że w sprawą cenzury internetu przez Facebooka zajęła się już minister cyfryzacji Anna Streżyńska. Pisaliśmy niedawno że trwają prace nad zapisami regulującymi działalność serwisu w Polsce. Chodzi o sytuacje, gdy Facebook blokuje fanpage jakiejś organizacji lub konto użytkownika, powołując się na zapisy własnego regulaminu, mimo że udostępniane w ten sposób treści są legalne.
- Pierwszą osobą, która zgłosiła się z zablokowanym kontem nie był ONR-owiec, ktoś związany z Marszem Niepodległości, czy skrajna prawica, ale osoba będąca uosobieniem drugiej strony sporu, przedstawiciel liberalnego światopoglądu - powiedziała minister cyfryzacji Anna Streżyńska ujawniając motywację napisania przepisów ograniczających cenzorskie zapędy administratorów Facebooka.
Facebook nie lubi Marszu Niepodległości
Przypomnijmy, rok temu z Facebooka zniknęły profile m.in. Marszu Niepodległości, Ruchu Narodowego, Obozu Narodowo-Radykalnego i Młodzieży Wszechpolskiej. Administratorzy strony zablokowali też profile samych działaczy. Narodowcy winą za usuwanie stron obarczyli pracowników polskiego oddziału Facebooka, których oskarżają o sprzyjanie liberalnym ideom.
Wtedy Richard Allan, odpowiedzialny za politykę publiczną Facebooka oświadczył, że strona Marszu Niepodległości została usunięta z serwisu po publikacji postów naruszających Standardy Społeczności w zakresie mowy nienawiści. Choćby symbol Falangi jest zakazany na platformie "z powodu historycznych odniesień do mowy nienawiści".
Wówczas za prawicowcami wstawiła się minister Anna Streżyńska: - Mark Zuckerberg (założyciel Facebooka - przyp. red.) nie ma prawa nie życzyć sobie znaku Falangi i wielu innych znaków, które są legalne w poszczególnych krajach. Facebook naruszył zasadę niestosowania prewencyjnej cenzury, która jest konstytucyjną zasadą - powiedziała dziennikarzom.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.