Na kąpielisku w Łebie było o włos od tragedii. Żeby złapać uciekający materac, ojciec wypłynął z 8-latką w zakazaną strefę. Dziewczynka zaczęła się topić, a mężczyzna opił się wody.
Patryk Osowski, Wirtualna Polska: Nagrał pan akcję ratowników i wrzucił filmik do sieci. Udostępnia i komentuje go tysiące internautów.
Marcin Pasternak, 42-latek ze Sławna: Zawsze myślałem, że to spokojna praca polegająca na chodzeniu w czerwonej koszulce, opalaniu się i dmuchaniu w gwizdek.
Nagle przypadkiem zobaczyłem coś, co mnie zszokowało. Dowiedziałem się też, że to młodzi dwudziestolatkowie, którzy po kilka razy w sezonie widzą śmierć. Każdy z nich walczy o nasze życie, a i tak chociaż 2-3 razy w sezonie wyciąga trupa. To siedzi im w głowie. Byłem wstrząśnięty!
Polacy jeszcze nie otrząsnęli się po tragedii w Darłówku, gdzie utonęła trójka dzieci. Tymczasem niewiele brakowało do kolejnej śmierci.
Widziałem kiedyś akcję policji i straży miejskiej, ale bagatelizowałem pracę ratowników. Proszę mi wierzyć. Ich akcja była w 100 procentach profesjonalna. Gdy dostrzegli topielców, były trzy gwizdy i ryk syren. Jeden ratownik ruszył do wody i rzucił się na dziewczynkę, drugi go asekurował, a na linię brzegową wjechało auto ze sprzętem.
Odruchowo wyciągnąłem telefon z kieszeni, odblokowałem, włączyłem aparat, a ten chłopak już niósł na rękach dziewczynkę.
Foto: Łeba, w tle akcja ratowników
Dlaczego ojciec z córką nagle zaczęli tonąć?
Wypłynęli za żółte koraliki (dobrze widoczne na nagraniu wideo – red.), które oddzielają kąpielisko od strefy przy ostrogach. To te drewniane bale wbite w ziemie, przy których tworzą się wiry i doły głębokie nawet na 5 metrów.
Dlatego jest tam tak niebezpiecznie, a zakazy i ostrzeżenia są nie bez powodu.
Podobno najpierw ratownikom nie spodobało się, że ich pan nagrywał. Koordynator ratowników stołecznego WOPR w Łebie Marek Chadaj zwracał panu uwagę.
Najpierw był wściekły, chociaż nie na mnie. Dziewczynka płakała, a on krzyczał na ojca, gdzie ten facet ma rozum, żeby tak ryzykować. Opieprzył go pytając, czy jest ślepy, czy pijany. Potem spokojniej poprosił wszystkich plażowiczów, żeby myśleli nad tym, co robią i odeszliśmy porozmawiać.
Chyba też po tej całej akcji w Darłówku byli jakoś tak negatywnie nastawieni. Myśleli, że też ktoś będzie ich oskarżał i miał do nich pretensje.
Wtedy powiedziałem, że ich podziwiam. Mam już trochę lat i mieszkam na Pomorzu, 19 km od Darłówka. A dopiero kilka minut wcześniej zrozumiałem, że oni ratują nasze życie ryzykując swoje!
Inni plażowicze też im tak dziękowali?
Ani jedna osoba. Nawet nie klaskali czy coś w tym stylu. Dopiero na koniec ten około 50-letni szef poklepał młodszych chłopaków po plecach, przybił piątkę i podziękował za akcję.
Oni są z tym sami. Borykają się wieczorami z tymi obrazkami śmierci. Chodzą spać mając to przed oczami i nie mają w tym żadnego wsparcia.
Publikując to nagranie chciał pan pokazać Polakom, że ratownik to nie koleś, który przeszkadza ci w urlopie i marudzi, że kąpiesz się w złym miejscu?
Nie mam w rodzinie ani wśród znajomych ani jednego ratownika. Nie zależy mi więc na opowiadaniu bajek.
Byłem po prostu pod ogromnym wrażeniem i chciałem podzielić się swoją refleksją. Może spójrzmy na tych ludzi trochę inaczej.
ZOBACZ WIDEO:
Aby zapytać o całe zdarzenie, skontaktowaliśmy się również z koordynatorem ratowników Markiem Chadajem. - To szczególnie niebezpieczne miejsce. Podobnie jak przy wszystkich budowlach technicznych silne prądy mogą w kilka chwil zabrać dorosłego człowieka w głąb morza - ocenił w rozmowie z nami.
- Po uratowaniu ojciec i córka byli bardzo przestraszeni. Mogli stracić życie przez zabawkę o wartości 20 zł. Najgorsze jest to, że mężczyzna świadomie ominął z dzieckiem boje i taśmy z koralikami, ignorując zagrożenie - dodał Chadaj.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl