Afera wokół jednego z prywatnych przedszkoli w Lublinie wybuchła kilka miesięcy temu, kiedy to niespełna 3-letnia Natalka zabrała do przedszkola zabawkę z ukrytym mikrofonem. Nie był to przypadek - rodziców dziewczynki zaniepokoiło jej zachowanie. Pewnego dnia Natalka wróciła z przedszkola z siniakiem na czole, a rodzicom powiedziała, że została uderzona przez wychowawczynię.
Sprzęt, z którym dziewczynka poszła do przedszkola, zarejestrował szokujące sceny, w związku z czym rodzice dziecka postanowili zgłosić sprawę na policję.
Najpierw usłyszeliśmy, że córka przez trzy czy cztery godziny płakała i nikt w tym czasie się nią nie zajął. Jedyna reakcja ze strony opiekunki to słowa typu "Czemu ryczysz? Przestań wyć". Później próbowano ją uspokajać słodyczami: wychowawczyni mówiła, że jak przestanie płakać, to dostanie cukierka – relacjonowali rodzice, cyt. przez "Kurier Lubelski".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak się okazało, przedszkolanka miała krzyczeć na dzieci i niestosownie się zachowywać. Przekupywanie słodyczami było jedną ze stosowanych przez nią "metod".
Zarzuty dla przedszkolanki
Sprawą zajęła się lubelska prokuratura, a przedszkolanka usłyszała zarzut naruszenia nietykalności cielesnej dziecka poprzez uderzanie go w twarz i po rękach. Kobieta nie przyznała się do winy i złożyła wyjaśnienia. Grozi jej do roku pozbawienia wolności. Na tym jednak nie koniec...
Czytaj także: Nauczycielka kazała dzieciom czyścić uszy szczotką do ubikacji? Sprawę bada prokuratura
Jak relacjonuje "Dziennik Wschodni", sprawą zajął się także rzecznik dyscyplinarny, który prowadzi postępowanie wyjaśniające. Potrwa ono od 3 do 5 miesięcy.
Długość tego postępowania zależy m.in. od tego, ile osób trzeba przesłuchać i jakie dodatkowe kroki jeszcze podjąć – wyjaśniła "Dziennikowi Wschodniemu" Jolanta Misiak, zastępca rzecznika dyscyplinarnego w Lubelskim Kuratorium Oświaty.
Kobiecie grozi zwolnienie oraz zakaz pracy w zawodzie na 3 lata.
Z relacji lokalnych mediów wynika, że sprawa jest dość skomplikowana. Początkowo przedszkolanka została zawieszona w prawach do wykonywania zawodu, ale po odwołaniu się Komisja Dyscyplinarna uchyliła tę decyzję. To z kolei oburzyło wojewodę Krzysztofa Komorskiego, który domagał się wyjaśnień.
Nie dopuszczę do sytuacji, w której bez zakończonego postępowania wyjaśniającego nauczycielka będzie mogła gdziekolwiek prowadzić dalej zajęcia. Będę chciał wszcząć postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Nie ma mojej zgody na tego typu amatorskie standardy, w tak delikatnej materii jak zdrowie i bezpieczeństwo naszych dzieci – mówił Komorski w rozmowie z Radiem Lublin.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.