Samodzielną wyprawę zorganizowała rodzina Szewczyków (blog Kasai.eu), która na pustynie i plaże Omanu wyprawiła się z niespełna rocznym niemowlakiem. To był początek marca 2013 r. Dziś Malwinka ma sześć lat i widać, że bardzo jest z siebie dumna i podekscytowana, gdy ogląda swoje zdjęcia z Omanu. Na wielkim ekranie, bo pokaz slajdów urządzono w kinie podczas festiwalu Ciekawi Świata w Białymstoku.
Kasia Pustelny-Szewczyk i Marek Szewczyk opowiadali wtedy o pięknie wcielonym - zaklętym w każdej wydmie, wadi (wąwozie), górskiej serpentynie i serdecznym uśmiechu miejscowych. Nie uniknęli pytań o bezpieczeństwo, bo taka wyprawa z dziewięciomiesięcznym dzieckiem i dziś wydaje się szaleństwem.
- Jest bezpiecznie - odpowiadali konsekwentnie, ze spokojem.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie ma żadnych ostrzeżeń wobec osób podróżujących do Sułtanatu Omanu. Rozsądek podpowiada, że zagrożenie zamachami terrorystycznymi jest pewnie większe w krajach Bliskiego Wschodu, Azji niż w Europie, ale z kolei pospolita przestępczość - na niższym poziomie. Na miejscu okazało się, że ze świecą w ręku szukać kraju, w którym turysta poczuje się lepiej.
Samowystarczalność: terenówka i namiot
Kasia i Marek z wykształcenia są fizykami i ścisłe umysły wyczuwa się w sposobie prowadzenia narracji na ich blogu. Porady są precyzyjne, drobiazgowe, podzielone tematycznie, wręcz prowadzą czytelnika jak po sznurku. Bloga piszą od ponad dziewięciu lat, przez większą część tego czasu skupiając się na podróżowaniu z maluchem i przekonując, że nie dość, że jest to możliwe, to jeszcze daje wielką frajdę wszystkim członkom rodziny.
Malkontentom, którzy przekonywali, że Malwinka jest za mała, by coś z takiej wyprawy zapamiętać, Kasia odpowiadała, że przynajmniej spędzi ten cały pełnowartościowy czas z obydwojgiem rodziców. I patrząc na rozświetloną buzię dziecka na zdjęciach - czy to w objęciach taty, czy smagłego "wujka" w tradycyjnym stroju, czyli białej szacie tzw. diszdaszy i wyszywanej czapeczce kuma - nie ma wątpliwości, że mała była przeszczęśliwa.
Pomysł na kierunek podróży podsunęły linie Qatar Airways, wrzucając taką promocję na otwarcie linii z Warszawy, z której grzechem byłoby nie skorzystać - bilety za całą trójkę wyniosły 3 tys. zł. I to z pełnym, nabitym wręcz po brzegi 50-kilogramowym bagażem, bo mały człowiek potrzebuje jednak więcej niż duży (kiedy dziecko rośnie, to bagaż podróżny się kurczy - konstatują podróżnicy). Samochód zarezerwowali jeszcze będąc w Polsce i czekał na nich na lotnisku w Muskacie (stolicy Omanu). Podpowiadają tylko, że lepiej jest zapłacić umówioną cenę za wynajem na początku podróży i zdecydować się na terenówkę z napędem na cztery koła, bo w przeciwnym wypadku w wiele miejsc nie da się wjechać. Paliwo jest tanie, wówczas kosztowało poniżej złotówki za litr.
Wiza - wymagana, ale to formalność, można kupić ją na lotnisku. Generalnie można płacić kartą i są też bankomaty, ale na wszelki wypadek lepiej mieć przy sobie lokalną gotówkę.
Szewczykowie nastawiali się na noclegi w namiocie - ze względu na wysokie ceny hoteli. Namiot przywieźli ze sobą, a palnik i kartusz kupili w miejscowym supermarkecie. Przyznają, że zdarzało się, że niezbyt dokładnie wyszukiwali miejsca biwakowe, zwłaszcza gdy byli zmęczeni po całym dniu zwiedzania, a słońce zachodziło wcześnie, bo ok. godz. 18:00. Wystarczało, że było "płasko, bez mrówek, pająków i daleko od wiosek i ulicy". Najmilej wspominają nocleg nad morzem, w Ras Al Hadd, na plaży z różowymi muszelkami i śladami żółwi na piasku. Rzadko, ale inni też rozbijają się w Omanie z namiotami - najczęściej to pracujący tam expaci, ale jest też coraz więcej turystów z plecakami (wciąż to kraj niezadeptany i niezepsuty masową turystyką).
Hity i koszty
Mieszkańcy Omanu wszystkich ich witają serdecznie. Wyjątkowo - rodzinę z malutkim dzieckiem. Szewczykowie wspominali każdy piknik, kiedy odpoczywali w trakcie nowego szlaku, Malwinka raczkowała, a miejscowi przychodzili się przywitać i pobawić z małą. Byli pełni uznania i wdzięczni za to, że rodzice przywożą do ich kraju swoje maleństwo, to ich zdaniem dowód zaufania.
Oszałamiająca przyroda i zabytki Omanu są poza otwartością mieszkańców wystarczającym wakacyjnym magnesem. Blogerzy polecają Muskat - stolicę z tradycyjną zabudową i meczetami, forty, których w kraju jest ponad pół tysiąca i oczywiście wąwozy: Wadi Shab, Tiwi, Bani Khalid (tylko tam nie można rozbijać namiotów i pozostawać na noc, bo nagłe opady deszczu mogą spowodować wezbranie wód rzeki i nawet powódź). Wyjątkowymi punktami w podróży po Omanie jest pustynia Wahiba Sands z kampem w samym jej środku oraz góry Al-Hadżar, które Szewczykowie wspominają z entuzjazmem, choć szutrowe serpentyny zawieszone nad przepaściami od kierowcy wymagały nie lada skupienia.
Przyznają, że Oman jest na szczycie listy miejsc, do których chcieliby powrócić. A jak wygląda porównanie kosztów wyjazdu zorganizowanego i na własną rękę?
- Nas dwa tygodnie w Omanie kosztowały około 9 tys. zł za całą rodzinę, przy czym w kwocie tej mieści się przelot (3 tys. zł), wypożyczenie samochodu (3,2 tys. zł) i pozostałe wydatki na miejscu. Oferty wycieczek, jakie teraz na szybko znalazłem, oscylują od 3,2 do 8 tys. za osobę. Tak więc rozrzut jest spory - przyznaje Marek Szewczyk. - Ale nie tylko cena stanowi o różnicy - zastrzega. - Wycieczka z biura ma swoje zalety: mamy dzień w całości zaplanowany, niczym się nie musimy przejmować. Ale i wady: mamy dzień w całości zaplanowany, więc nie mamy takiej swobody, jak przy samodzielnej podróży - podkreśla.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.