Niespotykana sytuacja wydarzyła się w Stanach Zjednoczonych, a dokładniej w Kalifornii. 28-letni Ryan Ashlock ukradł białą hondę accord (najczęściej kradziony samochód w Stanach). Mężczyzna wyruszył wczesnym rankiem z miasta Tuolumne City i chciał dotrzeć do miejscowości Sonora – to tylko 15 minut drogi. Zgubił się i wpadł na "genialny” pomysł.
Postanowił zapytać o kierunek policjantów patrolujących drogę. Zaledwie kilka minut później policjant dostał informację, że skradziono białą hondę o identycznych numerach rejestracyjnych, jakie widział przed chwilą. Natychmiast wyruszył w pościg. Gdy Ryan zobaczył w luserku syreny policyjne, wcisnął gaz do dechy. Potem do pościgu dołączyło jeszcze kilka kilka radiowozów i zaczęła się scena, jak z amerykańskiego filmu. Kierowca ukradzionego samochodu uciekał przez ok. 50 km.
Pościg skończył się, gdy złodziej wpadł na zastawione przez policję kolczatki i urwał koło. Po wszystkim kontynuował jeszcze ucieczkę pieszo, ale został szybko złapany przez funkcjonariuszy. Takiego zakończenia mogliśmy się spodziewać. Pytanie o drogę policjantów w skradzionym aucie to głupi pomysł.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.