Adam Malysz po karierze sportowej dalej jest bardzo aktywny. Próbował swoich sił w rajdach samochodowych czy imprezach biegowych. Teraz natomiast powrócił do swojej pierwotnej dyscypliny i sprawdza się jako dyrektor ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w PZN. Przy tym jednak ciągle dba o swoją formę fizyczną
Zobacz także: Co za zdjęcie polskich skoczków
Zresztą swoimi sportowymi wyczynami zawsze dzieli się w mediach społecznościowych. Tak m.in. było kiedy to zabrał sztab szkoleniowy polskiej kadry na wyczerpującą wycieczkę po włoskich górach. Okazuje się jednak, że w pewnym wieku już po prostu niektórych rzeczy nie można robić.
Legenda polskich skoków narciarskich o swoich ograniczeniach przekonała się podczas zgrupowania w Wiśle. Wszystko za sprawą tradycyjnego treningu, który robi na skoczni. Tym razem jednak było wyjątkowo trudno. O wszystkim Adam Małysz opowiedział na InstaStory.
Zobacz także: Tyle zyskał Zbigniew Boniek
"Witajcie! Tradycja jest taka, że jak pojawiam się z kadrą na skoczni, to nie jadę do góry wyciągiem, tylko idę zawsze na nogach. Wszystko po to, żeby nabrać trochę kondycji" - zdradził Małysz w relacji na InstaStory.
Tym razem jednak nie było tak łatwo. Można nawet powiedzieć, że było wyjątkowo trudno. Czyżby to oznaczało, że Adama Małysza zaczynają dotykać ograniczenia wiekowe?
"Ale jest ciężko. Sami słyszycie jak dyszę" - skomentował drogę na szczyt Adam Małysz.
Aż trudno uwierzyć, że przy swojej codziennej aktywności fizycznej legenda polskich skoków miała aż takie problemy, aby wejść na szczyt skoczni. W końcu Adam Małysz ma zaledwie 43 lata i wydaje się, że jeszcze ma mnóstwo czasu, aby cieszyć się amatorskim sportem.
Zobacz także: Rozpaczliwy apel polskiej gwiazdy
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.