Od kilku miesięcy spekuluje się na temat tego, że Tomasz Adamek spróbuje swoich sił w organizacji freak fightowej. Na początku sierpnia na jaw wyszło, że organizacja Clout MMA była zainteresowana zestawieniem byłego mistrza świata w boksie z Marcinem Najmanem, a rzekoma gaża dla Adamka miała sięgać nawet 1,5 miliona złotych.
Możesz przeczytać także: Rosjanin wyprowadzony z równowagi. Przeżył to, co Świątek
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do tego jednak nie doszło, a Adamek nie ukrywa, że najpierw chciałby pożegnać się z kibicami w boksie. Do pożegnalnej potyczki na tej płaszczyźnie ma dojść w 2024 roku. Tymczasem w sobotę pięściarz z perspektywy trybun śledził to, co działo się na gali Fame MMA 19 w Krakowie.
Przy tej okazji udzielił kilku wywiadów, a w jednym z nich, z portalem mma.pl, zapytany został właśnie o Najmana. "El Testosteron" w przeszłości często go zaczepiał i zachęcał do walki.
Ci co krzyczą, nigdy nie walczą. Znam wiele mistrzów świata, wchodzą pokornie do ringu. A tu krzyczy, a później wchodzi do ringu, dwa strzały... urwał Adamek i sparodiował zdyszanego Najmana.
To są jaja. Ja kocham czystą walkę - nie gadać, a walczyć. Ktokolwiek krzyczy, w ringu nie pokazuje nic. Nie ma jaj, do pracy. Na taką walkę z nim mogę teraz ściągnąć marynarkę, rozgrzać się 10 minut i wygrać w 10 sekund. - dodał.
Tomasz Adamek sobotnie wydarzenia śledził w towarzystwie Mateusza Borka. Dziennikarz i promotor w jednej rozmów zdradził, że na początku roku może wydarzyć się coś z udziałem Adamka.
To jest chyba w tej chwili 50 na 50. To znaczy, jest dobra oferta z klatki i jest koncepcja czegoś fajnego, niestandardowego, nieszablonowego w ringu - zdradził w rozmowie z portalem fansportu.pl.
Możesz przeczytać także: Kim jest ta kobieta? Wyjaśniło się dopiero w komentarzach