Nastroje przed walką Artura Szpilki z Denisem Załęckim na High League 4 zmieniały się niczym w kalejdoskopie. Początkowo obaj mówili, jakim to nie darzą się szacunkiem i że tak naprawdę to są dobrymi znajomymi. Potem Denis Załęcki wystosował prośbę do swojego kolegi o to, aby wyjątkowo zamienić kolejność wyjścia do klatki. W przypadku gdy torunianin wychodzi pierwszy, to musi czekać na swojego rywala.
Czytaj także: High League 4. Cios w krocze odmienił walkę
Były pięściarz poczuł się urażony tą propozycją i dla niego było to niezrozumiałe, że taka gwiazda jak on miałaby wyjść pierwsza. To spowodowało, że pomiędzy zawodnikami wywiązała się długa i niekoniecznie cenzuralna dyskusja.
Sama walka w sobotni wieczór trwała kilkadziesiąt sekund. Kontuzjowane kolano "Bad Boya" nie wytrzymało przy próbie wyprowadzenia tzw. back fista. Załęcki bez ciosu padł na matę z wielkim grymasem bólu. Sędzia Piotr Jarosz zakończył walkę i w wyniku kontuzji rywala wygrał Artur Szpilka.
Dziękuję włodarzom za miłe przyjęcie. Na razie się żegnam z tą sceną freak fightową, staram się skupić na sporcie. Tutaj co robią włodarze High League jest świetne, ale ja się tu chyba za dobrze nie czuje. To nie mój świat - podkreślał Szpilka, cytowany przez portal mma.pl.
Dymy nie dla Artura Szpilki
Popularny bokser przyznał, że najgorzej czuł się na konferencjach przed galami, a szczególnie nie przypadły mu go gustu liczne wyzwiska. Nie jest tajemnicą, że źle wypowiedział się choćby o zachowaniu Amadeusza Ferrariego.
Te konferencje, to wyzywanie się - po prostu nie moje życie, ale zobaczymy zdzwonię się z Martinem (Lewandowskim, współwłaścicielem KSW) jakie są plany. Może coś na grudzień - dodaje.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.