Ich pojedynek był sporym zaskoczeniem. W połowie lipca ogłoszono, że na gali Clout MMA 1 zmierzą się ze sobą Tomasz Hajto i Zbigniew Bartman. Pierwszy z nich przez lata był agentem Sławomira Peszki, a więc jednego z włodarzy organizacji. Bartman natomiast dopiero co zakończył sportową karierę.
Sobotni pojedynek na Torwarze Tomasz Hajto rozpoczął od próby ataku lowkickiem. Po minucie poczuł krew. Trafił swojego przeciwnika i wyraźnie się nakręcił. Bartman przetrwał napór i dopchnął 50-latka do siatki.
Wiedzieliśmy, że Tomek musi szukać swoich szans w pierwszej rundzie, bo na dystansie trzech rund będzie mu bardzo ciężko. Spodziewałem się ataku jak wygłodniały tygrys. Bardzo spokojnie starałem się zacząć pierwszą rundę i nie szaleć. Był moment, że dwa razy bezpiecznie wyłapałem ciosy - podkreśla Bartman w rozmowie z Mateuszem Kaniowskim na Youtube.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pod koniec pierwszej rundy były siatkarz zaczął przejmować inicjatywę. Po trzech minutach u jednego i drugiego pojawiło się duże zmęczenie. Starcie kosztowało ich naprawdę dużo. Walka nie była dla Bartmana tak łatwa, jak to zapowiadano.
Do drugiej rundy Bartman wyszedł bardzo zmotywowany. Mocno trafił Hajtę, który następnie padł na plecy. Próbował się obronić, ale 36-latek do niego dopadł. Bartman rozpoczął duszenie rywala. Po chwili Hajto odklepał i walka dobiegła końca.
Przez 3-4 tygodnie przygotowań wizualizowałem sobie tę walkę wiele razy, ale nigdy nie wygrałem tam przez duszenie - śmieje się Bartman. - Starałem się zrobić co potrafię. Parter trenowaliśmy najmniej, dlatego fajnie, że tak wyszło - dodaje.
Bartman chce zostać w MMA
Zbigniew Bartman nie ukrywa, że jego kariera w świecie freakfightów będzie jeszcze trwała. Na celowniku ma już kolejnego rywala, jednak jego nazwiska nie zdradził.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.