Gdy Dinara Safina rozpoczęła swoją karierę tenisową, mieliśmy jeszcze XX wiek. I co ciekawe, Rosjanka po pierwszy tytuł sięgnęła w Polsce, a mianowicie w Sopocie w 2002 roku.
Prawdziwa dominacja Safiny miała miejsce w latach 2008-2009. W tym okresie wygrała siedem turniejów, trzykrotnie dotarła do finałów wielkoszlemowych imprez, a co najważniejsze zdobyła srebrny medal igrzysk olimpijskich w Pekinie.
Przeczytaj też: Spojrzeli na nadgarstek Lewandowskiego. Lepiej usiądźcie
20 kwietnia 2009 roku Rosjanka wdarła się na szczyt, zostając liderką światowego rankingu WTA. Od tego momentu pozostała na nim przez 25 tygodni, a po tym czasie jeszcze na krótko zagościła na najwyższym miejscu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Byłam w tak wielkiej formie i nadeszły wówczas dla mnie nowe, znakomite czasy. Te dwa lata minęły jednak bardzo szybko, ale sądzę, że był to mój najlepszy okres. Później, w wyniku kontuzji, nie byłam już dłużej w stanie cieszyć się swoją grą - mówiła dziennikarzom Safina w momencie, gdy ogłaszała zakończenie kariery.
Mimo że tenisistka postanowiła rywalizować do 30. roku życia, nie udało jej się spełnić tego założenia. Już w wieku 25 lat postanowiła zawiesić rakietę na kołku i zakończyć swoją zawodową karierę.
- Gdybym mogła zacząć od początku, kto wie, ale nie czuję, żebym miała wracać do touru. To tkwi głęboko we mnie. Myślę, że w pewien sposób rozczarowałam się tenisem, ponieważ marzyłam, że jeśli jest się sławnym, zostaje się numerem jeden na świecie, życie wygląda inaczej. Ale kiedy już to się osiągnie, zdajesz sobie sprawę, że nie o tym się marzyło. Te wszystkie marzenia się rozpadają - mówiła Rosjanka po latach w rozmowie z "Guardian".
Gdy Safina formalnie powiedziała "koniec", to miała już za sobą trzy lata od ostatniego rozegranego meczu oficjalnego. Nie dość, że musiała się zmagać z kontuzją pleców, to dały o sobie znać problemy sfery mentalnej.
- Myślę, że to zdarza się dość często graczom po przejściu na emeryturę, zmagają się z depresją. Jednym z głównych powodów jest to, że przechodzisz od gry w tourze, w centrum uwagi, do po prostu innej osoby. Kiedy byłam numerem jeden na świecie, wszyscy gromadzili się wokół mnie, chcąc tylko dostać kawałek mnie. Teraz wydaje się, że wielu to nie obchodzi - stwierdziła po latach była tenisistka.
37-latka obecnie korzysta z życia, co można zobaczyć na jej oficjalnym profilu na Instagramie. Zdecydowała się osiedlić w Monte Carlo i jest bardzo zżyta ze swoim pupilem, co widać po ilości wspólnych zdjęć.
Pojawia się także na korcie, ale wyklucza swój ewentualny powrót. Zdecydowała się zostać trenerką, bo chce pomagać młodym osobom, które dopiero zaczynają swoje kariery.