Podczas ostatniego weekendu Pucharu Świata w skokach narciarskich w Planicy trener Michal Doleżal ogłosił, że nie będzie prowadził polskiej reprezentacji w kolejnym sezonie. To decyzja Polskiego Związku Narciarskiego, którego władze postanowiły nie kontynuować współpracy.
Po niefortunnym ogłoszeniu decyzji wybuchł wielki chaos w polskiej kadrze. Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła stanęli murem za Doleżalem. Jak się okazało, od postanowień Tajnera i spółki nie było już odwrotu.
W rozmowie z "Super Expressem" do sprawy wrócił Dawid Kubacki. Doświadczony zawodnik wskazał, co jego zdaniem było przyczyną niepowodzeń w minionym sezonie.
Złożyło się też na to zamieszanie z kombinezonami na początku sezonu, które było chyba punktem zapalnym wszystkiego. W tych, które mieliśmy dopracowane wcześniej, nie pozwolono nam skakać. Zaczęliśmy je zmieniać, a one nie działały tak, jak trzeba - przyznał medalista olimpijski.
Kubacki dodał, że kocha skoki i nie zamierza wyznaczać sobie daty zakończenia kariery. Tymczasem Biało-Czerwoni wciąż nie mają nowego szkoleniowca, przynajmniej oficjalnie. Sytuacja jest tym bardziej dziwna, że austriackie media, a nawet strona Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), potwierdzają już, że trenerem Polaków będzie Thomas Thurnbichler. PZN jeszcze tego nie ogłosił.
Nie mam terminu ani konkretnego wydarzenia, po którym chciałbym skończyć karierę. Wierzę w to, że jeszcze wiele mogę osiągnąć w sporcie i przeżyć momenty, z których będę się cieszyć - zaznaczył Kubacki, cytowany przez "Super Express".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.