W trakcie rozgrywania finału męskiego biegu na 100 metrów podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu nieoczekiwany incydent z inwazją na bieżnię nie zdołał przeszkodzić Noah Lyles w zdobyciu złotego medalu. Jak podaje "Daily Mail Sport", niezidentyfikowana osoba, która wtargnęła na tor, została szybko powstrzymana przez ochronę tuż przed rozpoczęciem wyścigu.
Zdarzenie to, jak podaje relacja na platformie X, spowodowało opóźnienie startu, co wywołało zdumienie i zainteresowanie w mediach społecznościowych. Głos w tej sprawie zabrał zwycięzca wyścigu, który nie ukrywał zdziwienia, że to właśnie ta sytuacja spowodowała opóźnienie rywalizacji.
Czy na to właśnie czekaliśmy? Nie widziałem, żeby ktoś próbował wejść na boisko. Ale nie będę kłamać, zastanawiałem się, na co czekamy - napisał Noah Lyles w serwisie X.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Igrzyska 2024. Finał na 100 m. Triumfator nie krył zdziwienia
Inwazja na tor podczas finału na 100 metrów nie była jedynym przypadkiem przerywania olimpijskich zawodów przez nieproszonych gości. Już od początku igrzysk 26 lipca dochodziło do przeszkadzających incydentów. W innych częściach Francji, podczas meczów piłkarskich, boiska były wtargnięciami kibiców, np. w trakcie meczu USA przeciwko Gwinei oraz Ukrainy kontra Argentyna.
Służby bezpieczeństwa musiały interweniować również, gdy protestujący z palestyńską flagą pojawił się na meczu Maroko przeciwko Irakowi. Z kolei mecz Argentyny z Marokiem został zawieszony na około dwie godziny z powodu wtargnięć na boisko i rzucania butelkami.
Choć wydarzenia te przyniosły pewne zakłócenia w harmonogramie zawodów, nie zdołały one zepsuć olimpijskiej atmosfery, a zawodnicy, jak Noah Lyles, kontynuowali swoją drogę do olimpijskiego triumfu, demonstrując skupienie i poświęcenie, jakiego wymagają igrzyska.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.