Ależ to był konkurs w Klingenthal. Wiało mocno pod narty, a skoczkowie kapitalnie to wykorzystywali. Latali bardzo daleko, zdecydowanie powyżej 140. metra. Tak też było w przypadku Markusa Eisenbichlera, jednego z najlepszych skoczków w tym sezonie Pucharu Świata.
Niemiec prowadził po pierwszej serii. Miał jednak minimalną przewagę nad rywalami, a ci w finale latali bardzo daleko. Bor Pavlovcic huknął 146 metrów, a dominator sezonu Halvor Egner Granerud - z dwóch belek niżej - 141,5 metra. Eisenbichler też potrzebował skoku powyżej 140. metra, by zachować miejsce na podium.
Dał radę. Poleciał na 141,5 metra. Na zwycięstwo to było mało, ale już na 3. pozycję wystarczyło. Mimo że Niemiec stracił zwycięstwo, po swoim dalekim skoku nie ukrywał wielkiej radości. Wylądował dobrze, utrzymał sylwetkę do miejsca, gdzie sędziowie oceniają styl, i później wydarzyło się coś niespodziewanego...
Eisenbichler stracił równowagę, narty mu się rozjechały i z dość dużym impetem runął na zeskok. Szybko jednak wstał o własnych siłach, nic mu się nie stało, i dalej mógł cieszyć się z bardzo dalekiego lotu i 3. miejsca. Cała sytuacja wyglądała jednak komicznie. Zobaczcie sami:
W tym sezonie Pucharu Świata Markus Eisenbichler jest drugim skoczkiem klasyfikacji generalnej. Wygrał dwa konkursy, na początku cyklu w Wiśle i Kuusamo. Później wywalczył brązowy medal w konkursie indywidualnym na MŚ w lotach. Podczas MŚ w narciarstwie klasycznym w Oberstdorfie będzie jednym z głównych faworytów do medali i rywali polskich skoczków.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.