"Naomi, jesteś do bani!" - miała krzyknąć kobieta siedząca na trybunach. Kibice zaczęli krzyczeć, żeby zagłuszyć te obelgi. Sędzia Paula Vieira Souza przyznała, że nie dało się zidentyfikować autorki tego okrzyku, przez co nie mogła zostać usunięta z trybun.
Fani wpierali Naomi Osakę po tym incydencie, ale niewiele to dało. Tenisistka chciała wziąć mikrofon od sędzi spotkania. Ta jednak nie chciała się zgodzić. "Chcę tylko coś powiedzieć" - tłumaczyła sportsmenka. Incydent z obraźliwym hasłem wstrząsnął Osaką. Nie była w stanie złapać rytmu, popłakiwała.
W drugiej partii nieco się otrząsnęła, ale Kudermietowa grała po prostu lepiej. Osaka przegrała w dwóch setach. Zwykle po porażce tenisistki szybko chowają się w szatni, nie ma mowy o wywiadach na korcie. Jednak Osaka poprosiła o to organizatorów.
Szczerze mówiąc już wcześniej bywałam wkurzona. Nie przeszkadzało mi to. Ale tutaj? Wpadły mi te słowa do głowy i cały czas je sobie powtarzałam - mówiła zapłakana tenisistka.
To nie był pierwszy raz
Odniosła się też do incydentu, do którego doszło z siostrami Williams w 2001 roku. Venus i Serena miały się spotkać ze sobą w półfinale, ale ta pierwsza wycofała się z powodu kontuzji. W finale przeciwko Kim Clijsters, Serena Williams została wygwizdana, sugerowano, że wszystko zostało ustawione przez rodzinę. Ojciec tenisistek mówił, że pojawiały się rasistowskie obelgi. Sama Serena mówiła, że był to "najtrudniejszy moment w karierze".
Choć sobotnie zdarzenie było tylko pojedynczym incydentem wobec Osaki, tenisistka sobie z nim nie poradziła. Publiczność była po jej stronie, a mimo to zawodniczka zalała się łzami i nie była w stanie skupić się na grze. Przypomnijmy, że Osaka już kilkanaście miesięcy temu mówiła o problemach ze zdrowiem psychicznym.
Czytaj też: Upolitycznienie sportu? Szef MKOl zaprzecza
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.