We wtorkowy wieczór odbywał się mecz Ligi Europejskiej EHF w piłce ręcznej między szwajcarską drużyną HC Kriens-Luzern a TSV Hannover-Burgdorf. Spotkanie skończyło się pewnym zwycięstwem gości z Niemiec 31:23. Jednak to co najciekawsze wydarzyło się jeszcze przed starciem rywalizacji.
Okazało się, że przygotowane przez Szwajcarów boisko jest niewymiarowe. Linia wyznaczająca pole bramkowe była wyznaczona w odległości 6,90 m od bramki, podczas gdy regulaminowa odległość wynosi 6 m.
W Lidze Europejskiej w piłce ręcznej zawodnicy grają na jasnoniebieskiej nawierzchni. Składa się ona z kwadratowych kawałków, które są ze sobą łączone. Przygotowując pole gry, organizatorzy źle dopasowali poszczególne elementy parkietu, przez co boisko osiągnęło nieregulaminowe wymiary.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To jednak jeszcze nie koniec absurdu, który rozegrał się w Szwajcarii. "Bild" donosi, że tak rażącego błędu nie dostrzegli również oficjalni delegaci EHF (Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej).
Zatem jak odkryto groteskową pomyłkę? Zasługa w tym zawodników drużyny z Hanoweru, którzy podczas rozgrzewki zauważyli, że odległość, z której oddają rzuty, jest znacznie większa niż ta, do której przywykli.
Podczas rozgrzewki stałem w narożniku na lewym skrzydle i pomyślałem sobie, że coś jest nie tak. Potem spojrzałem na Hannesa Feise, naszego drugiego lewoskrzydłowego. Obaj stwierdziliśmy, że coś tu jest nie tak. Dlaczego mamy tylko jeden krok do oddania rzutu z wyskoku i dlaczego bramka jest dalej niż zwykle? Na prawym skrzydle nasz kapitan Marius Steinhauser zasygnalizował, że czuje to samo - relacjonował gracz TSV Hannover-Burgsdorf Vincent Buchner.
Szczypiornista zwrócił się ze swoją obserwacją do dyrektora sportowego TSV Svena-Sorena Christophersena, który z kolei zgłosił cały incydent delegatowi EHF Vladimirowi Rancikowi. Ten wykonał pomiar laserowy, co potwierdziło podejrzenia niemieckich zawodników. Wolontariusze z HC Kriens na nowo ułożyli podłogę, a mecz rozpoczął się z 17-minutowym opóźnieniem.
Zobacz, jak wyglądało układanie parkietu na nowo. Zdjęcie zaprezentował szwajcarski dziennikarz Erich Aschwanden.
Czytaj też: Poszedł na "kebsa" do Grosickiego. Tak go ocenił
Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś takiego - komentował po meczu dyrektor sportowy TSV, który od dwudziestu lat jest związany z piłką ręczną.
Do incydentu odniósł się także rzecznik prasowy drużyny Kriens-Luzern Daniel Frank. W następujący sposób skomentował całą sytuację:
Pomimo początkowych problemów mecz był wielkim party. Teraz, z perspektywy czasu, możemy już śmiać się z nieprawidłowo ułożonej podłogi. Są gorsze rzeczy na świecie - oznajmił Frank cytowany przez szwajcarski "Blick"
W grupie B Ligi Europy występuje też zespół Górnika Zabrze. Polska drużyna w swoim pierwszym meczu ograła AEK Ateny 30:21. We wtorek 24 listopada zabrzanie pojadą do Kriens. Mamy nadzieję, że tym razem nie dojdzie już do podobnych incydentów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.