Niedawna gala Prime Show MMA 5: Premium odbyła się tuż po wybuchu tzw. afery Pandora Gate. Mogłoby się wydawać, że takie zdarzenie mocno odbije się na świecie freak fightów. Czy tak się jednak rzeczywiście stało? Niemal pełna Arena Toruń podczas tej gali na to nie wskazuje. Zdaniem prezesa tej federacji nie odzwierciedla tego również sprzedaż PPV. To jednak nie oznacza, że organizacja nie wyciągnie wniosków z tego, co się wydarzyło.
Artur Babicz, WP SportoweFakty: Kurz po gali Prime Show MMA 5 już opadł. Jak na chłodno ocenia pan to wydarzenie? Czy już miał pan okazję skonfrontować się z opinią zawodników i kibiców?
Tomasz Bezrąk, prezes Prime Show MMA: Jesteśmy zadowoleni z tego wydarzenia. To pod względem scenograficznym była najlepsza gala w historii. Mieliśmy niemal zapełnioną Arenę Toruń i - wbrew głosom twitterowych znawców - nie rozdaliśmy ani jednego biletu za darmo. Satysfakcjonująco wypadła sprzedaż PPV.
Zobacz także: Mike Tyson spotkał się z polskim artystą
A jak ta gala wypada sprzedażowo w porównaniu do poprzednich?
Wszystko wskazuje, że rekordowa sprzedaż z Prime Show MMA 5 nie zostanie pobita. Natomiast prawdopodobnie będzie pod tym względem w czołówce naszych gal.
Wielu kibicom nie podobało się opóźnienie startu gali. Stoczenie pierwszych dwóch darmowych walk trwało blisko dwie godziny.
Nasza firma ochroniarska dostała specjalne zalecenia od miejscowej policji. W związku z tym kontrola wchodzących fanów była bardziej szczegółowa, niż miało to miejsce na wcześniejszych galach. Dlatego start karty głównej się opóźnił, aby wszyscy, którzy zapłacili za bilety, mieli możliwość oglądania wydarzenia na żywo.
Która walka zrobiła na panu szczególne wrażenie?
W mojej głowie jednak utkwiło starcie Kasjusza Życińskiego i Pawła Tyburskiego. To była prawdziwa wojna. Od pierwszych sekund starcia było widać, że pomiędzy nimi jest zła krew. Ostatecznie skończyło się to bardzo źle dla "Dona Kasjo". To już kolejna taka walka w jego wykonaniu. Chyba czas, aby ograniczył się wyłącznie do boksu w dużych rękawicach, bo w tym jest najlepszy. Druga walka to starcie dwóch na dwóch.
Zobacz także: Ujawnił Pandora Gate. Teraz wejdzie do klatki
Starcie drużynowe zebrało najcieplejszy odbiór w mediach społecznościowych. Nawet okrzyknięto, że Prime Show MMA w końcu zrobiło walkę grupową, która miała jakiekolwiek emocje.
Osobiście widzę jeszcze drobne rzeczy do poprawy, aby te starcia nieco bardziej zdynamizować. Można się jednak spodziewać, że podobne zestawienia będą pojawiać się na przyszłych kartach walk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dużo szumu wywołały również ogłoszenia nowych zawodników Prime Show MMA. Najpierw bardzo dobrze znanym kibicom sportów walki Erko Jun, a później popularna aktorka filmów dla dorosłych "Natalie Wayne". Zawodnicy z dwóch kompletnie różnych światów.
To przemyślana strategia. Przyglądamy się nowym trendom i ciągle planujemy, aby dostarczać fanom zarówno sportowych emocji, jak i tych typowo mainstreamowych. W przypadku Erko Juna to zawodnik, który jest dobrze znany w Polsce oraz ma określoną wartość sportową. Ponadto, może być czynnikiem budującym rozpoznawalność Prime Show MMA poza naszymi granicami. Jest to postać dobrze znana w Belgii oraz rodzimej Bośni i Hercegowinie. Natalie Wayne to osobistość bardzo dobrze znana w polskich mediach społecznościowych oraz słynnej "pomarańczowej platformie". Jesteśmy pewni, że jej obecność zapewni nam nowych fanów.
Czy w takim razie jest określona strategia rozwoju bazy zawodników Prime Show MMA?
Chcemy mieszać sportowe emocje i zapewnić show walkami popularnych influencerów. Spotkaliśmy się z krytyką po naszych pierwszych dwóch wydarzeniach, która opierała się na tym, że karta walk ograniczała się do określonego uniwersum. Wyciągnęliśmy z tego wnioski i teraz dbamy, aby były to wydarzenia bardziej różnorodne. Nie oszukujemy się, że walki freak fightowe to przede wszystkim emocje, ale chcielibyśmy pokazywać fanom też sport, dlatego m.in. można zobaczyć Grzegorza Szulakowskiego czy Rafała Jackiewicza.
Co z kierunkiem zagranicznym? Rzeczywiście od początku na to mocno stawialiście. Był Norman Parke, potem "Bombardier". Teraz Erko Jun.
Jeżeli zobaczymy szansę rozwoju, zrobimy to. Ale rynek organizacji freak fightowych jest już mocno wypełniony, a pula popularnych polskich influencerów ograniczona.
W ostatnich tygodniach wybuchła tak zwana Pandora Gate. Zawodników Prime Show MMA to ominęło, ale ogólnie środowisko influencerów mocno ucierpiało wizerunkowo. Czy zauważyliście tego negatywne efekty?
Bezpośrednio Pandora Gate nas ominęła. Jednak na pewno wizerunek popularnych twórców mocno ucierpiał, a to się odbija na zaufaniu do wszystkich influencerów. Na ten moment jednak trudno powiedzieć, czy gdyby nie ta afera to Prime Show MMA 6 byłaby galą numer 1 pod względem sprzedanych PPV. To na pewno jedna ze składowych, ale chyba nie kluczowa.
Nasze gale mają dużego pecha do internetowych afer. To już kolejna gala, która odbywała się tuż po epicentrum dużego zamieszania. Ostatnio trafiliśmy na czas dużego zamieszania z rodziną "Magicalów", Adrianem Ciosem i "Nikitą". Będąc w tym środowisku, trzeba być jednak przygotowanym na tego typu zdarzenia.
Efektem Pandora Gate było zwolnienie niektórych zawodników z konkurencyjnej organizacji. Czy dla Prime Show MMA to zamieszanie też będzie okazją do jakiejś nauczki?
Z pewnością przy konstruowaniu umów trzeba będzie zwrócić uwagę na tego typu rzeczy. Jest jeszcze kwestia weryfikacji potencjalnych influencerów, którzy będą wchodzić do naszej "rodziny". Powiedzmy sobie szczerze, że nie mamy możliwości zrobienia takiego researchu, jak zaprezentowali Mikołaj "Konopskyy" Tylko czy Sylwester Wardęga. Jednakże z pewnością będziemy dokładniej przyglądać się przeszłości naszych zawodników.
Zobacz także: Znany menadżer ostro o Adamku
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.