Dużo się dzieje przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. W wyborach startują ubiegający się o reelekcję republikanin Donald Trump, oraz były wiceprezydent Joe Biden. Demokratę mocno popiera LeBron James, który nie ukrywa swojej irytacji rządami Trumpa.
Gwiazda NBA przez lata mocno krytykowała działania obecnego prezydenta. Swego czasu twierdził, że "ten człowiek szerzy rasizm". To największy zarzut Jamesa w stosunku do obecnego prezydenta.
Nie możemy pozwolić by nas podzielono, nie możemy pozwolić, by najważniejsza osoba w państwie szerzyła rasizm. Jesteśmy w trudnej sytuacji z powodu naszego prezydenta - mówił LeBron.
Donald Trump uderzył w gwiazdę NBA
Na ostatniej prostej przed wyborami Trump spotkał się z wyborcami w Scranton i w Kenoshy, czyli w miejscach, w których ostatnio najczęściej dochodziło do zamieszek związanych z przestępstwami na tle rasowym.
W trakcie wiecu Trump złożył różne obietnice, ale uderzył też... w LeBrona Jamesa. Wbił mu potężne szpile, za co otrzymał dużą porcję braw od swoich zwolenników.
Szkoda mi LeBrona. Współczuję im [drużynie Lakers - przyp. red.], że w sezonie mistrzowskim tak mało osób ich oglądało. Nie obejrzałem żadnego meczu. To było nudne. Jeśli nie szanujecie kraju, to nikt was nie będzie chciał oglądać - powiedział Trump.
Wyborcy Trumpa krzyczeli i bawili się przy tym w najlepsze. Obrażali LeBrona: "Jesteś do bani", cyt. w delikatny sposób z ang.: "LeBron James sucks".
W USA wybory prezydenckie odbywają się na innych zasadach niż np. w Polsce. Nie trzeba tam zdobyć największej liczby wszystkich głosów w kraju. O wyborze prezydenta decydują elektorzy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.