Simon Ammann jest bezsprzecznie legendą skoków narciarskich. Mimo to nadal uprawia ten sport, bo - jak sam mówi - sprawia mu wiele radości. Przyznał też, że skoki nie są już dla niego priorytetem.
Kiedyś planowałem wszystko, co miało związek ze skokami, teraz planuję wszystko wokół moich studiów - przekazał przed startem sezonu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mimo to przystąpił do kolejnego sezonu. Po raz pierwszy zaprezentował się na skoczni w Engelbergu, ale nie zdołał nawet przejść kwalifikacji. Podobnie było w pierwszym konkursie Turnieju Czterech Skoczni, na lotach w Bad Mitterndorf i w sobotę - w Willingen. Nie radził sobie nawet w drugiej lidze skoków, czyli w Pucharze Kontynentalnym.
Niedziela okazała się dla Ammanna dniem przełamania. Już w kwalifikacjach zaprezentował się w dobrej strony, bo 125,5 metra dało mu 22. lokatę i pewny awans. Na tym nie poprzestał. 123 metry w pierwszej serii również wystarczyły do tego, aby zakwalifikować się do drugiej rundy. A to oznaczało pierwsze w sezonie punkty do klasyfikacji generalnej. Ostatecznie zdobył dwa "oczka" - w drugim skoku uzyskał 114 metrów i został sklasyfikowany na 28. miejscu.
Zobacz również: Ma dopiero 20 lat. Zostanie właścicielem zawodowego klubu
Na twarzy 41-letniego skoczka pojawił się uśmiech. I trudno się temu dziwić, bo na punkty Pucharu Świata czekał blisko roku (od marca 2022). To już 24 sezon, w którym melduje się w klasyfikacji generalnej cyklu. Warto dodać, że w historii tylko jeden skoczek zdobywał punkty, będąc starszym od Ammanna. To oczywiście Noriaki Kasai.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.