Jewgienija Miedwiediewa ma dopiero 21 lat, a już ma na koncie ogrom medali. Jest dwukrotną srebrną medalistką z Pjongczangu, dwukrotną mistrzynią świata (2016, 2017), a także dwukrotną mistrzynią Europy (2016, 2017). W swoim kraju ma status gwiazdy, szczególnie, że łyżwiarstwo figurowe jest popularne w Rosji.
W listopadzie ujawnia, że została zarażona COVID-19. To cios dla zawodowego sportowca, jednak wielu ma już to za sobą. Wydawać by się mogło, że to tylko kilka lub kilkanaście dni bez treningów. Jednak zachorowanie niesie za sobą pewne skutki.
Do koronawirusa doszły jeszcze problemy z kontuzjami Miedwiediewej. - Doznałam urazu kręgosłupa, musiałam odpuścić na miesiąc treningi. Spędziłam dużo czasu w szpitalu, ale w końcu poczułam się lepiej. Kiedy wznowiłam treningi, zaraziłam się - wyjawiła łyżwiarka w rozmowie z rt.com.
Koronawirus zazwyczaj oznacza duże osłabienie organizmu. Skutki bywają różne, ale nawet wśród siatkarzy mówiło się o skaczącym tętnie czy chwilach całkowitego osłabienia, kiedy pojawiają się np. mroczki przed oczami, a zawodnik traci na moment wszelkie siły. Zarówno w trakcie spotkania, jak i treningu.
- Z powodu choroby nie trenowałam w listopadzie, wznowiłam treningi dopiero 8 grudnia. Byłam hospitalizowana. Moje płuca były bardzo poważnie zaatakowane przez koronawirusa - wyjawiła Miedwiediewa.
To potwierdzone przez lekarzy. COVID-19 faktycznie atakuje płuca, co prowadzi do duszności. Wywołuje zapalenie tego organu, w efekcie chorzy zmagają się z kaszlem, a także podwyższoną temperaturą. Płuca mają mniejszą wydolność, nawet już po wyzdrowieniu. Łyżwiarka przez to musiała zrezygnować z występu w mistrzostwach swojego kraju.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.