Niewielu spodziewało się tak fantastycznego występu Polaka na mistrzostwach świata w darcie. Krzysztof Ratajski się nie zatrzymuje i we wtorek awansował już do ćwierćfinału tych zawodów. Medal jest coraz bardziej w zasięgu naszego reprezentanta.
W 1/8 finału Ratajski, najlepszy specjalista od darta w Polsce, zafundował sobie i swoim kibicom prawdziwy horror. Nie było łatwo, ale pokonał Gabriela Klemensa i awansował do ćwierćfinału, osiągając historyczny sukces. Jeszcze nigdy nasz reprezentant nie dotarł w MŚ tak daleko.
Sukces sportowy Krzysztofa Ratajskiego idzie w parze z finansami. Za awans do ćwierćfinału Polak już zarobił 50 tys. funtów, czyli przy obecnym przeliczniku 250 tys. złotych! To więcej niż może zgarnąć Kamil Stoch za wygranie 69. Turnieju Czterech Skoczni.
Za zwycięstwo w niemiecko-austriackich zawodach organizatorzy przewidzieli dla skoczka premię w wysokości 20 tys. franków szwajcarskich, czyli... nieco ponad 80 tys. złotych. Gdyby nawet jeden skoczek wygrał wszystkie cztery konkursy (za to FIS płaci po 40 tys. złotych), to łącznie mógłby uzbierać 240 tys. złotych. To mniej niż premia za ćwierćfinał MŚ w darcie.
Co więcej, kolejne fazy w mistrzostwach globu w darcie są wyceniane jeszcze lepiej. Półfinaliści otrzymają po pół miliona złotych, a triumfator zgarnie premię w wysokości 2,5 miliona złotych. O takich nagrodach w jednym turnieju skoczkowie mogą tylko pomarzyć.
Jeśli Kamil Stoch, który zaczął 69. TCS od 2. miejsca w Oberstdorfie, wygra trzy kolejne konkursy turnieju i tym samym Złotego Orła, to zarobi około 235 tys. złotych.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.