Te czasy z sentymentem wspominamy chyba wszyscy. "Małyszomania" rozpoczęła się w 2000 roku. Właśnie wtedy zawodnik z Wisły zaczął seryjnie wygrywać konkursy, a przed telewizorami w weekendy gromadził miliony Polaków. Wielu do dziś wspomina, jak trzeba było się poświęcić, by móc obejrzeć zawody transmitowane z Japonii o wczesnoporannych godzinach.
To właśnie ogromna pasja do sportu okazała się zbawienna dla pewnego hodowcy gołębi. "Fakt" przybliżył historię pana Bogdana Ruszczyka. Miał się on wybrać na międzynarodowe targi gołębi pocztowych w Katowicach w ostatni styczniowy weekend 2006 roku.
Miała czekać go podróż aż ze Szczytna w województwie warmińsko-mazurskim. Bogdan Ruszczyk zdecydował jednak, że nie pojedzie na Śląsk. Zależało mu bowiem na obejrzeniu konkursu Pucharu Świata w Zakopanem. Rok wcześniej Adam Małysz wygrał tam dwukrotnie, więc były nadzieje na to, że dojdzie do powtórki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo...
Tuż po rozpoczęciu transmisji z Wielkiej Krokwi, cały kraj obiegły bardzo złe informacje. Zawaliła się hala Międzynarodowych Targów Katowickich. W tym momencie w budynku znajdowało się około 700 osób, zarówno zwiedzających, jak i wystawców gołębi.
Zobaczyłem w telewizji, że zawaliła się hala. Na pasku leciała informacja na czerwono. Aż przecierałam oczy, bo nie mogłem uwierzyć. Zadzwoniłem do kolegi, który pojechał na wystawę. Żył, ale był przywalony - wspomina hodowca, cytowany przez "Fakt".
To jedna z największych katastrof budowlanych w naszym kraju. Zginęło aż 65 osób, a 170 zostało rannych. W całej Polsce ogłoszono trzydniową żałobę narodową.
Biegli ustalili później, że bezpośrednią przyczyną katastrofy był zalegający na dachu ciężki śnieg. Do zawalenia się osłabionej przez projektanta konstrukcji doszło w najgorszym możliwym momencie. Gdyby nie konkurs skoków, Bogdan Ruszczyk byłby tego dnia w budynku.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.