Po przyłapaniu na dopingu w wieku 16 lat i poważnej kontuzji kręgosłupa Szymon Kołecki wrócił do uprawiania podnoszenia ciężarów i w 2006 roku świętował mistrzostwo Europy. Natomiast w 2008 został mistrzem olimpijskich na igrzyskach w Pekinie, osiem lat wcześniej w Sydney świętował srebrny medal.
Karierę zakończył w październiku 2012 roku, a dwa miesiąca później został prezesem zarządu Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. Stanowisko piastował cztery lata, by następnie wrócić do sportu, a konkretnie rozpoczynając karierę w MMA.
Kołecki ma obecnie bilans 10-1, w tym cztery zwycięstwa w federacji KSW. Jednak rozwiązał z nią kontrakt w listopadzie 2021 roku i od tego momentu zrobiło się o nim cicho z uwagi na kontuzję i operację.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Ciągnie mnie do sportu, bo gdy mam wyznaczony cel w postaci walki, mam inny tryb życia. Gdy trenuję dla przyjemności, to nie jest to samo. Chciałbym pozostać jeszcze trochę w reżimie treningowym - wyznał w wywiadzie ze sport.pl, a szansę na powrót do klatki ocenił na 50 procent.
Nie mogło również zabraknąć pytania o freakfighty. Kołecki nie ma o nich dobrego zdania z uwagi na to, co dzieje się przed galami. Jedyne pozytywne spojrzenie miał na Marcina Najmana, który swoim zachowaniem potrafił rozbawiać. Były sztangista jest zdziwiony, że w naszym kraju nikt nie reaguje na to, co tam się dzieje.
- Zastanawia mnie, dlaczego państwo polskie śpi. Ludzie się tam obrażają, grożą sobie, jeden na drugiego napada, biją się podczas wywiadów. To są straszne rzeczy i zastanawiam się, gdzie jest państwo? Gdzie jest policja, gdzie jest prokurator, gdzie są służby, które powinny to kontrolować? - zastanawiał się 42-latek.
Obecna otoczka przy galach freakfightowych jest dla Kołeckiego nie do zaakceptowania. Mimo że nie ma nic przeciwko walkom takich osób w klatce, to liczy na to, że uda się poprawić zachowanie ludzi przed pojedynkami.
Sztangista sam mierzył się z ofertą od organizacji freakfightowej, ale ją odrzucił. Jednak nie wyklucza możliwości występu na takiej gali, jeżeli otrzyma gwarancję sporego zysku.
- Wolałbym nigdy nie zderzyć się z taką propozycją, bo nie wiem, jakbym się zachował. Mówię, że to mi się nie podoba, ale jeśli ktoś przyjdzie i przedstawi propozycję nie do odrzucenia, to sprawi mi ogromny problem i wielką przykrość, bo będę się musiał zastanawiać czy odrzucić ogromne pieniądze, czy odrzucić ideały. Jakiego wyboru bym nie dokonał, to będzie przykry wybór. Mam nadzieję, że do czegoś takiego nie dojdzie - podkreślił.
Przeczytaj też: Szpilka kontra Michalczewski. Podali termin. 5000 zł na szali
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.