Ogromne emocje podczas gali GROMDA 5. W półfinale turnieju doszło do pojedynku Bartłomieja "Balboy" Domalika z Mariuszem "Mario" Kruczkiem. "Balboa" rzucił się do ataku i wydawało się, że zwycięży przez nokaut.
GROMDA 5. Niezwykła postawa "Mario"
Jego rywal nie zamierzał się poddawać. Był kilka razy liczony, ale za każdym razem był w stanie pozbierać się - nawet po potężnych uderzeniach. Wzbudził tym duże wrażenie na komentatorach i ekspertach.
Po jednej z akcji doznał kontuzji nogi. "Coś chrupnęło" - padło w narożniku. "Mariem" zajęli się lekarze, którzy musieli usztywnić mu nogę. Sędzia musiał natomiast zakończyć walkę.
Pomyślałem tylko jedno, że nie mogę tak skończyć i szedłem dalej. Kiedy się cofałem, noga strzeliła i nie mogłem na niej stanąć. Dopiero lekarze stwierdzą, co się stało. Dziękuję mu za walkę, bo jest naprawdę dobrym zawodnikiem i życzę mu wygranej - powiedział Mariusz Kruczek zaraz po walce.
Mam 44 lata, można się bawić cały czas. Róbcie to, zapisujcie się do GROMDY, walki na gołe pięści, zaj****** zabawa! - dodał "Mario".
GROMDA 5. Finał turnieju
Tym samym Bartłomiej "Balboa" Domalik awansował do finału turnieju. Wcześniej miejsce w decydującej walce zapewnił sobie Patryk "Gleba" Tołkaczewski po znokautowaniu w pierwszej rundzie Piotra "Pieci" Samełko.