Iga Świątek na otwarcie igrzysk olimpijskich w Tokio łatwo poradziła sobie z Niemką Moną Barthel. W poniedziałek poprzeczka została zawieszona dużo wyżej. Polka trafiła na Paulę Badosę, która w tym roku zanotowała ćwierćfinał Rolanda Garrosa, a w drodze do IV rundy Wimbledonu wyeliminowała Magdę Linette. Mistrzyni Rolanda Garrosa 2020 uległa Hiszpance 3:6, 6:7(3) i nie zdobędzie medalu w singlu.
Łzy po meczu
Świątek długo nie mogła pogodzić się z porażką. Polka usiadła na krzesełku i zakryła twarz ręcznikiem. Płakała, łzy leciały jej strumieniami. To był bardzo przykry widok. W sieci od razu pojawiło się mnóstwo komentarzy.
"Iga, nie załamuj się", "To nie koniec świata", "Przyjdą kolejne wielkie zwycięstwa" - pisali internauci.
To dopiero początek! Głowa do góry - przyznał Łukasz Jurkowski, znany zawodnik MMA i komentator sportowy.
Dziennikarz sport.pl Łukasz Jachimiak napisał na Twitterze, że Świątek w trudnych momentach pomogła psycholog Daria Abramowicz, która na co dzień jest w jej sztabie szkoleniowym.
Z pięć minut Daria Abramowicz stała w gotowości, dając Idze pobyć samej. Czekała, aż Iga będzie gotowa porozmawiać - napisał.
Nie był to najlepszy mecz w wykonaniu Świątek. W trwającym godzinę i 48 minut spotkaniu Polka nie potrafiła odnaleźć swojego serwisu. Popełniła sześć podwójnych błędów. Popełniła też 32 niewymuszone błędy.
Dla Świątek nie jest to jeszcze koniec występu w turnieju olimpijskim w Tokio. Czeka ją gra mieszana razem z Łukaszem Kubotem. Kolejną szansę w singlu będzie miała za trzy lata w Paryżu.
Czytaj także: Co na to Ronaldo?! Jego partnerka pozuje nago na jachcie
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.