Kilka tygodni temu kibice żyli startami Igi Świątek we Francji. W wielkoszlemowym Roland Garros Polka broniła tytułu w turnieju singlowym. Przez pierwsze rundy szła jak burza, ale w ćwierćfinale zatrzymała ją Greczynka Sakkari. Z kolei w deblu, razem z Betthanie Mattek-Sands, dotarła do finału.
Po mączce przyszedł czas na turnieje na trawie. Przed tegorocznym Wimbledonem Iga Świątek mówiła, że nie ma wielkich oczekiwań. "Chcę się uczyć i przede wszystkim zbierać doświadczenie" - podkreślała.
Czy to była tylko zasłona dymna? Takie pytanie nasuwa się na myśl, po tym co polska tenisistka pokazała w dwóch pierwszych rundach Wimbledonu. Rywalki nie miały zbyt wiele do powiedzenia. Polka wygrała w dwóch setach zarówno z Tajwanką Su Wei Hsieh jak i Rosjanką Werą Zwonariową, byłą drugą rakietą świata.
W obu meczach pokazała świetny tenis. - Może nawet wygrać ten turniej - przekonywał w rozmowie dla WP SportoweFakty tenisowy ekspert Lech Sidor. W parze z dobrymi wynikami na Wimbledonie, idą również finanse. I tak za awans do trzeciej rundy Wimbledonu Świątek zarobiła 600 tys. złotych.
Jeśli wygrałaby turniej, to otrzyma aż 1,7 miliona funtów. W przeliczeniu na złotówki to prawie 9 milionów. Kwota jest imponująca, ale i tak znacznie niższa niż roczne zarobki Roberta Lewandowskiego. Według nieoficjalnych informacji polski napastnik za rok gry w Bayernie otrzymuje około 20 milionów euro, czyli 90 milionów złotych.
W trzeciej rundzie Wimbledonu Iga Świątek zmierzy się z Rumunką Iriną-Camelią Begu. Mecz zaplanowano na piątek. Transmisja w Polsacie Sport, godzina pojedynku nie jest jeszcze znana.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.