Joanna Jędrzejczyk w przeszłości często wspominała o wsparciu swojego partnera. Rozstanie po tak długim czasie było sporym zaskoczeniem. Jednak dopiero po kilku latach wojowniczka MMA jest o tym w stanie mówić.
Wszystko zaczęło się od podjęcia kluczowych decyzji. Olsztynianka chciała przeprowadzić się ukochanym, zrobić kolejny krok. On jednak zwlekał, wymyślał dziwne preteksty i spędzał z nią coraz mniej czasu.
Pomyślałam, że muszę być bardziej kompromisowa, może częściej ustępować, żeby nie było tylko tak, jak ja chcę. Ale zobaczyłam, że to nie daje efektu. Nie daje, bo było kompletnie bez znaczenia. Okazało się, że problem nie dotyczył mnie. Próbowałam walczyć, ale wszystko ma swoje granice - zdradziła w rozmowie opublikowanej w "Wysokich Obcasach".
Okazało się, że narzeczony ją zdradził, czuła to podświadomie. - Zadzwoniła do mnie ta kobieta, opowiedziała o wszystkim. I widzisz, przyznała się ta osoba, a ten facet nie miał odwagi - mówiła Jędrzejczyk.
Zaczęłam się nad sobą zastanawiać: poszedł do innej, czyli nie jestem tą fajną, atrakcyjną kobietą - zdradziła.
To nie był koniec. Były narzeczony po dwóch latach próbował ją jeszcze przeprosić. Chciał nawet przekonać Jędrzejczyk, że żadnej zdrady nie było. Nie przyjęła go. Zdążyła sobie już wszystko poukładać w głowie i wrócić na właściwe tory. Problemy w życiu prywatnym przełożyły się na gorszą formę w oktagonie.
Wiele osób go tłumaczyło, ale nie ma wytłumaczenia. Nie ma co go wybielać. Ale zajęło mi trochę czasu wylizanie się z tego - podkreśliła sportsmenka.
Teraz Jędrzejczyk jest szczęśliwa. Nadal jest singielką, ale chodzi na randki. Spełnia się, dużo pomaga innym, bierze udział w różnych projektach. Wybudowała dom, który jest w pełni ekologiczny. Stara się żyć w zgodzie ze sobą. W oktagonie chce jeszcze powalczyć, ale czeka aż uspokoi się sytuacja z koronawirusem.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.