Sytuacja z pandemią koronawirusa w Polsce nadal nie jest dobra. Justyna Kowalczyk daje społeczeństwu dobry przykład. Tam, gdzie nie da się zachować dystansu społecznego, należy zakrywać nos i usta. Krupówki są właśnie takim miejscem, jest tam mnóstwo turystów.
Justynie Kowalczyk należy się duża pochwała. Choć jest to otwarta przestrzeń i ryzyko zakażenia nie jest tak duże, jak w pomieszczeniu, maseczka jest dodatkową ochroną.
"Krupówki (musiałam!) - mnie te maseczki w życiu pomagają" - napisała biegaczka na Twitterze, zamieszczając przy okazji fotkę, na której widać właściwie tylko oczy medalistki olimpijskiej.
W jej życiu cały czas dużo się dzieje. Kowalczyk nadal uprawia biegi narciarskie, jest trenerką polskiej kadry, a poza tym wspina się po górach i wolne chwile poświęca ukochanemu.
Spostrzegawczy kibice mogli spotkać Kowalczyk właśnie na Krupówkach w Zakopanem. Jednak okulary przeciwsłoneczne i maseczka sprawiają, że nie jest ją tak łatwo rozpoznać. Dzięki temu narciarka mogła ginąć w tłumie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.