Ostatnimi czasy dużo dzieje się wokół Widzewa. A wszystko zaczęło się za sprawą porażek klubu zarówno w Fortuna Pucharze Polski, jak i w PKO Ekstraklasie. Powodem takiego stanu rzeczy były kontrowersje w obu spotkaniach, które miały skrzywdzić łodzian.
Trzeba również przyznać, że Widzew ma problemy przez swoich kibiców. W końcu klub musi zapłacić 50 tysięcy złotych za to, że w trakcie wyjazdowego meczu ze Śląskiem, który odbył się 2 marca, fani odpalili fajerwerki w swoim sektorze.
Teraz głośno jest o ostatnim skandalu, do którego doszło po zakończeniu meczu Widzewa z Legią Warszawa (1:0) w ramach 24. kolejki PKO Ekstraklasy. Schodzący do szatni piłkarze gości byli wyzywani przez miejscowych kibiców przy wejściu do tunelu. Obojętnie wobec tego nie przeszedł Rafał Augustyniak, który w sezonie 2013/14 reprezentował barwy łódzkiego klubu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po reakcji Augustyniaka sympatycy Widzewa postanowili go... opluć. To samo spotkało również Marca Guala, który odciągał swojego kolegę z zespołu. Nagranie obiegło media społecznościowe, ale ostatecznie zostało usunięte.
Co warte podkreślenia, negatywnie na zachowanie kibica zareagowali również inne osoby identyfikujące się z łódzkim klubem. A do całej sprawy odniósł się już rzecznik prasowy Widzewa Marcin Tarociński.
- Udało się nam zidentyfikować osobę, która nakręciła filmik i umieściła go w sieci. Nie brała ona udziału w tym zdarzeniu. Musieliśmy wykluczyć różne scenariusze. Jesteśmy na etapie identyfikacji sprawcy tego karygodnego zachowania. Wymaga to czasu, ale myślę, że sobie z tym poradzimy. Nawet biorąc pod uwagę kontekst spotkania, emocje, adrenalinę, nerwy, prowokacyjne okrzyki, nie będziemy tolerować takiego zachowania - podkreślił w rozmowie z TVP Sport.
- Standardy kibicowania na Widzewie są inne. Robimy wszystko, żeby jak najszybciej zidentyfikować uczestnika tego zdarzenia. Później poniesie on konsekwencje tego czynu. Mamy jasne procedury, dotyczące wyciągnięcia konsekwencji wobec osób, które łamią regulamin imprezy masowej oraz stadionu - dodał.
Całej sytuacji nie chciał komentować Augustyniak, z którym próbowała skontaktować się wspomniana stacja telewizyjna. Nic w tym temacie nie pojawiło się również ze strony Legii.
Przeczytaj także: Pokazali szatnię Barcelony. Obok kogo swoje miejsce ma Lewandowski?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.