W ostatnich tygodniach w amerykańskim sporcie regularnie wypływają kolejne wstrząsające doniesienia związane ze skandalami seksualnymi w różnych ligach. Na początku października głośno było o nadużyciach na tym tle w kobiecej lidze piłki nożnej. Z pracą pożegnał się Paul Riley, który miał zmuszać zawodniczki do czynności seksualnych.
Teraz natomiast jest głośno o aferze w hokejowej NHL. Sprawa dotyczy wydarzeń z 2010 roku. Właśnie wtedy jeden z zawodników Chicago Blackhawks, Kyle Beach, oskarżył o napaść na tle seksualnym członka sztabu szkoleniowego, Brada Aldricha. Szefowie Blackhawks nie podjęli wówczas żadnych kroków, aby wyjaśnić tę kwestię.
W tym tygodniu opublikowano raport ze śledztwa dotyczący tej sprawy. Wynika z niego, że klub wiedział o tamtejszych nadużyciach - choć utrzymywał, że wie o tym tylko z mediów. Wiedział też o tym ówczesny trener Blackhawks, Joel Quenneville, ale nie podjął żadnych działań.
Zobacz również: Córka Justyny Żyły chora. Celebrytka zdradziła sposób leczenia
Gdy wyniki śledztwa ujrzały światło dzienne, Quenneville, ostatnio trener Florida Panthers, postanowił podać się do dymisji.
Chcę wyrazić żal z powodu cierpienia, jakiego doświadczył ten młody człowiek, Kyle Beach. Moja poprzednia drużyna, Blackhawks, zawiodła Kyle'a, a ja mam w tym swój udział - napisał w oświadczeniu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.