Nie ulega wątpliwości, że starcie Natana Marconia i Piotra Szeligi było jednym z najbardziej oczekiwanych w polskich freak fightach. Chociaż obaj nie należą do czołowych influencerów w naszym kraju, to jednak są znani w środowisku tego nietypowego widowiska. Dlatego ich pojedynek na FAME 20 należał do tych budzących największe zainteresowanie.
Zobacz także: Deklasacja w walce otwarcia FAME 20
Ogromny konflikt na linii Marcoń - Szeliga
Natan Marcoń o swoich umiejętnościach mówi bardzo dużo. Jednak tych jeszcze nie pokazał w klatce, bowiem nie pokonał żadnego znaczącego rywala. Nawet więcej, zanotował kilka kompromitujących występów, m.in. przegrana z "Daro Lwem" czy poddanie się w pierwszej sekundzie walki z Denisem Załęckim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To jednak nie przeszkodziło mu w zaczepianiu kolejnego uznanego freak fightera. Do takich na pewno należy Piotr Szeliga, który zasłynął z ogromnej siły i nie bez przyczyny jest nazywany królem nokautu. Dlatego organizatorzy, ze względu na zbyt dużą różnicę poziomów, zgodzili się jedynie na rozegranie tego pojedynku pod warunkiem tego, że "Szeli" będzie walczył jedynie jedną ręką. Tak też się stało, i na tych kuriozalnych zasadach rozegrano ten pojedynek.
Zobacz także: Sylwester Wardęga handlował Pandora Gate?
Kompromitacja Natana Marconia
Mówiąc wprost. To była jedna z najbardziej kuriozalnych walk w historii freak fightów. Przez pierwsze 45 sekund z obu stron nie padł nawet jeden cios. Jednak od samego początku Piotr Szeliga robił przyruchy symulujące jego uderzenia na tułów, a po niespełna minucie wycelował w twarz Marconia. Ten padł nieprzytomny i sędzia go wyliczył.
- To skandal. Dostałem w ucho i mnie zamroczyło. Mogłem walczyć dalej. Gdyby to było MMA, a nie boks to bym wygrał na pewno - podsumował swój występ Natan Marcoń.
Zobacz także: Kontrowersyjne zachowanie polskiego przedsiębiorcy