Gdy Bartosz Slisz, pomocnik reprezentacji powiedział przed meczem z Holandią, że nie ma ludzi niezastąpionych, wywołał powszechną konsternację. Bo nikt wcześniej nie mówił takich słów o nieobecności Lewandowskiego – dla wielu najlepszego piłkarza w historii naszej piłki. Lewandowski przez lata był świętością, gdy tylko pojawiały się informacje, że może nie zagrać, to raczej mówiono o żałobie. Jego koledzy umiejętnie dobierali słowa wyrażające ich trwogę o to, co będzie bez najlepszego snajpera w historii polskiej piłki. Dyplomacja była posunięta do granic przesady.
Czytaj więcej: Wywalczył bilet na Euro 2024. Widok ma na jedną bramkę
Robert Lewandowski już nie jest niezastąpiony
Robert Lewandowski jest genialnym piłkarzem i przez lata – faktycznie – trudno było sobie wyobrazić bez niego polską drużynę. Ale dziś kapitan ma 36 lat, nie jest już taką maszyną do strzelania goli jak kiedyś, jest po nieprzyjemnych przejściach w reprezentacji (choćby afera premiowa i brak jasnych tłumaczeń) i jego pozycja – mimo niewątpliwego piłkarskiego geniuszu – nie jest taka jak kilka lat temu.
Można z niego żartować, można też powiedzieć, że bez niego damy sobie radę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Adam Buksa dał sobie radę. Gol, jakiego strzelił Holendrom, był przepiękny. I choć to tylko uderzenie po rzucie rożnym, to tempo, impet, wyczucie, z jakim napastnik Polaków wyskoczył do piłki zagranej przez Piotr Zielińskiego były jak Lewandowskiego. Wokół Buksy było trzech Holendrów, był tam twardy jak skała Virgil van Dijk.
To było najważniejsze pytanie przed meczem z Holandią: kto za Lewandowskiego. Wiadomo było, że Karol Świderski jest po urazie, Michał Probierz miał jeszcze do dyspozycji Krzysztofa Piątka, który podobnie jak Buksa ma za sobą świetny sezon w Turcji. Probierz postawił na Buksę i na pewno się nie zawiódł.
Polska – Holandia! Oto cała prawda
Wiadomo było, że Holendrzy będą dominować, są naturalnym faworytem meczów z Polską. My mogliśmy im przeciwstawić dyscyplinę, konsekwencję, walkę do upadłego oraz przebłyski Piotra Zielińskiego, Nicoli Zalewskiego czy Kacpra Urbańskiego i geniusz Wojciecha Szczęsnego między słupkami. I to wszystko było, Holendrzy wściekle atakowali, my albo dobrze broniliśmy albo mieliśmy furę szczęścia.
I mieliśmy też skutecznego, walczącego Adama Buksę.
Szkoda, że to wszystko jednak nie wystarczyło.
Czytaj także: Wrocławianie mają dość. "To jest jakaś patologia"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.