Pierwotny rywal "Pudziana", Serigne Ousmane "Bombardier" Dia, doznał ataku ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego i musiał być hospitalizowany. Wykluczyło to udział Senegalczyka w starciu z Polakiem.
Organizatorom udało się znaleźć następcę. Został nim Nikola Milovanović. Dla pochodzącego z Serbii wojownika był to debiut w formule MMA. Ma na koncie tytuł mistrza Polski w sambo oraz trzykrotnie sięgał po złoty medal na mistrzostwach Polski w judo w kategorii masters.
Serb bez wahania podjął wyzwanie w postaci starcia z Mariuszem Pudzianowskim i wskoczył do pojedynku dosłownie na kilka godzin przed nim. Pojawił się między innymi w Fame MMA, gdzie pracował jako... ochroniarz. Łodzianin znany jest też ze współpracy z Marcinem Gortatem.
Nie obyło się bez kontrowersji
Pojedynek zakończył się bardzo szybko. 41-latek zepchnął Pudzianowskiego do klinczu, ale tam "Pudzian" szybko zrobił swoje. Serb próbował obalić, ale to był fatalny pomysł. Strongman rozbił go w parterze. Walka potrwała minutę i 12 sekund.
Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Sporo emocji wzbudziła sytuacja, w której "Pudzian" chwycił się ręką siatki w klatce, co jest niedozwolone. Nawiązać do tego w swoim komentarzu postanowił sam Milovanović.
Nigdy nie jest za późno w realizowaniu swoich planów i marzeń. Czasami życie płata figle i dzieją się rzeczy nieplanowane, które osiągasz nutą przypadku. Dziękuję Pudzianowskiemu za walkę, ale jeszcze się złapiemy na macie na treningu w formule judo (siatka uratowała). Podziękowania dla wszystkich, którzy trzymali kciuki - napisał Serb.
Brawa dla ciebie, że się zgodziłeś. Byłem przygotowany naprawdę dobrze. Nie bałem się walki z "Bombardierem". Nie mogłem pokazać tego, co chciałem. Czasami siła wyższa się dzieje - powiedział po walce "Pudzian".