Dwa weekendy Pucharu Świata w skokach narciarskich za nami i podczas obu dużo mówiło się nie tylko o sporcie, ale także o sprawach związanych z koronawirusem. Dwukrotnie namieszał on bowiem w środowisku skoczków.
Najpierw, w Niżnym Tagile, pozytywny wynik testu na koronawirusa otrzymali Klemens Murańka i Decker Dean. Obaj musieli poddać się izolacji - w przypadku Murańki trwała ona dłużej. A ostatnio, w Ruce, Ryoyu, Kobayashi najpierw wygrał sobotni konkurs, a później nie został dopuszczony do niedzielnego podejścia - właśnie ze względu na pozytywny test.
W przypadku Japończyka sprawa nie jest jednoznaczna. Oficjalny test dał wynik pozytywny, a kolejne, robione już przez zawodnika, były ujemne. Wszystko wskazuje jednak na to, że Ryoyu będzie musiał się izolować w Finlandii przez 10 dni i opuści konkursy w Wiśle. W mediach społecznościowych nie ukrywa swojego rozgoryczenia zaistniałą sytuacją.
Do koronawirusowego zamieszania odniósł się Adam Małysz.
Ciężka sytuacja dla Japończyków, ale myślę, że nie tylko dla nich, bo widzimy, że gdzieś ten cały system związany z koronawirusem nie do końca funkcjonuje. Byliśmy zapewniani przed sezonem zimowym, że jeżeli się zaszczepimy, nie będzie testów, musimy normalnie zacząć funkcjonować. Wszystko wróciło z powrotem - przyznał na antenie TVN.
FIS tylko odrobinę złagodził COVID-owe przepisy. W poprzednim sezonie jeśli skoczek z danej reprezentacji otrzymywał pozytywny wynik testu, cała kadra trafiała na kwarantannę. Teraz jeśli jeden zawodnik z zespołu otrzyma wynik dodatni, pozostali mogą zostać dopuszczeni do konkursu - jeśli oczywiście ich wyniki są negatywne.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.