Na początku października głośno było o Pandora Gate, czyli materiałach obciążających największych polskich influencerów. Najpierw Sylwester Wardęga, a następnie Mikołaj "Konopskyy" Tylko zamieścili materiały, w których oskarżyli gwiazdy polskiego internetu o kontakty erotyczne z małoletnimi. Jedną z głównych postaci zamieszanych w tę aferę miał być włodarz Fame MMA - Michał "Boxdel" Baron.
Zobacz także: Jakub Kosecki oburzony przed Fame MMA
Cyniczna postawa Fame MMA i Boxdela
W ciągu kilku pierwszych dni po wybuchu Pandora Gate jedną z osób, która najbardziej ucierpiała wizerunkowo, był Michał Baron. Jednak z czasem okazało się, że oświadczenia Fame MMA oraz sponsorów były jedynie na pokaz, i nikt tak naprawdę nie chciał rezygnować z jego usług. Zresztą sam zainteresowany tłumaczył ten mechanizm w podkaście z Sylwestrem Wardęgą. Opowiadał nawet, że jedną z opcji było "wsadzenie słupa" do władz Fame MMA.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nic więc dziwnego, że jego powrót na galę FAME 20 odbił się szerokim echem. Jeszcze dziwniej to wygląda w momencie, gdy swoją przyjaźń publicznie prezentują "Boxdel" i Wardęga. Mimo że ten drugi w czasie Pandora Gate był zastraszany przez włodarza Fame MMA, po kilku miesiącach obaj zapomnieli o sprawie i wrócili do wspólnych interesów.
Kasjusz Życiński chce poznać prawdę
Ta sytuacja budzi wiele pytań, więc szersza dyskusja była jedynie kwestią czasu. Tak też się stało. Podczas konferencji przed FAME 20, sobotni rywal Michała Barona, Kasjusz Życiński, żądał wyjaśnień od Sylwestra Wardęgi.
- Dlaczego nazywałeś go wcześniej "PDF-em", a teraz nagrywasz z nim podkasty? - pytał zdezorientowany "Don Kasjo".
Zobacz także: Wielki sukces pięściarza z niepełnosprawnością
- Nigdy nie powiedziałem, że jest "PDF-em". Nagrywam z nim podkasty, bo się pogodziliśmy. A te dziewczyny też postanowiły, że nie będą składać zeznań. W ten sposób rozumiem, że mu odpuściły - próbował tłumaczyć Sylwester Wardęga.
Odpowiedź ta tylko zirytowała Kasjusza Życińskiego, który chciał dalej drążyć temat. Organizatorzy oraz prowadzący konferencję jednak nie chcieli odpowiadać na kolejne pytania, bowiem ten temat był dla nich wyraźnie niekorzystny. Ostatecznie postawę Sylwestra Wardęgi w całej sprawie jednoznacznie podsumował Natan Marcoń.
- Powiedzmy sobie szczerze to wszystko było pod zasięgi, wyświetlenia i kasę. Koniec tematu - zakończył dyskusję Natan Marcoń.
Czy film Sylwestra Wardęgi był przygotowany jedynie w celach zarobkowych? Czy może wątpliwa moralnie przeszłość "Boxdela" nie przeszkadza mu zarabianie wspólnych pieniędzy? Więcej na ten temat z pewnością dowiemy się w najbliższych tygodniach.