8 lipca, na gali MB Boxing Night 16 we Wrocławiu, na ring wróci Kamil Łaszczyk. Będzie to jego pierwsza walka w boksie od czasu jego przygody we freak fightach. Przypomnijmy, że "Szczurek" 3 lutego w Krakowie, podczas 17. edycji gali Fame MMA, w walce wieczoru pokonał Amadeusza "Ferrariego" Roślika. Łaszczyk odwrócił losy pojedynku na osiem sekund przed końcem i zmusił sędziego do przerwania walki.
Możesz przeczytać także: Piątkowska będzie walczyć z mężczyzną cięższym o 70 kg. "Nie hejtujcie go"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tuż po tej rywalizacji od razu zaczęto mówić o rewanżu, a ten temat wciąż nie cichnie. Łaszczyk w lipcu wraca do ringu, ale nie wyklucza, że jeszcze kiedyś sprawdzi się w klatce.
Nie mówię nie. Lubię się sprawdzać, lubię wyzwania. W boksie od dłuższego czasu nie mogę dostać większego wyzwania, a bardzo bym chciał. Jakbym miał więcej czasu na przygotowania do walki, to na pewno jeszcze lepiej bym wypadł - przyznał w rozmowie na kanale RingPolska.
A czy rzeczywiście może dojść do rewanżu z "Ferrarim"? Mówiło się, że jest on możliwy w formule K-1.
Jakby miał jaja to by poszedł w K-1. Dla mnie to jest faja, bo nie zmienił pseudonimu. Chłop bez honoru - powiedział wprost Łaszczyk.
Możesz przeczytać również: Kibic aresztowany. Jego koszulka wzbudziła ogromne oburzenie
Nawiązał on do tego, że przed ich walką na Fame MMA, obaj zawarli zakład, ostatecznie przegrany przez Roślika. Zadeklarował on, że po porażce z Łaszczykiem usunie swój pseudonim - "władca piekieł". Do tego jednak nie doszło.
Tymczasem Łaszczyk wraca do boksu i wciąż wiąże wielkie nadzieje z tą dyscypliną. We wspomnianej rozmowie w ogóle się w tej kwestii nie wahał:
Kocham boks. Wierzę, że mogę zostać mistrzem świata. Potrzebuję dobrych sparingów, walk i tej szansy.