Karolina Michalczuk kończy swoją bogatą karierę. W sobotę po raz ostatni wejdzie do ringu, tym razem jednak nie po to, aby zmierzyć się z kolejną rywalką. Chce w ten sposób pożegnać się z fanami.
W rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim" zdradziła, co sprawiło, że zajęła się boksem. Jej wyznanie może zaskakiwać.
Czytaj także: 54-letni trener stoczy walkę w MMA? Padła kwota
Zawsze lubiłam się bić - wypaliła mistrzyni świata w boksie amatorskim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W młodości, kiedy wracaliśmy ze szkoły, chłopaki często mieli ze sobą jakieś porachunki. Z chęcią odkładałam wówczas tornister i biłam się razem z nimi. O dziwo, w tych walkach byłam najczęściej górą. Podobnie zresztą było na dyskotekach, kiedy ktoś obrażał mnie lub moje koleżanki - dodała pięściarka.
Później inni starali się... unikać konfliktowych sytuacji z nią. Za tajemnicę swoich sukcesów uważa Władysława Maciejewskiego. O trenerze mówiła, że był jej katem, psychologiem i przyjacielem w jednej osobie.
Nie przeszła na zawodowstwo. Wyjaśniła przyczyny
Choć została mistrzynią świata i Europy w boksie amatorskim, nie zdecydowała się przejść na zawodostwo. A miała co najmniej trzy takie propozycje.
Nie zamierzałam się bić za pajdę chleba. Poza tym nie mam medialnego wyglądu. Umiem się bić, a nie mizdrzyć przed kamerami. W zawodowym boksie jest tylko kilka bardzo dobrych zawodniczek - przyznała.
Nie żałuje swojej decyzji. Największą zadrą w jej sercu pozostają igrzyska w Londynie. Była pierwszą Polką, która wystąpiła w turnieju olimpijskim. Chciała zdobyć medal, ale jej się to nie udało. Obecnie pracuje jako trenerka w klubie Paco Lublin.