Relacje na linii Real Madryt - Gareth Bale były od dłuższego czasu bardzo trudne. Królewscy chcieli za wszelką cenę pozbyć się Walijczyka, który nie dogadywał się z trenerem, często miał problemy zdrowotne i przede wszystkim był dość sporym wydatkiem w budżecie klubu.
Niewiele zespołów było stać na kupno Bale'a. W końcu jednak Tottenham Hotspur wypożyczył go do końca sezonu. Agent piłkarza ma nadzieję, że spisze się tak dobrze, że zostanie już w Anglii, nie wracając do Hiszpanii. Zarówno piłkarz, jak i menadżer uważają, że nie był traktowany dobrze w Realu Madryt.
Bale po powrocie do Anglii wbił szpilę byłemu klubowi, zmieniając nazwę swojej restauracji. Ta do tej pory nazywała się "Elevens Bar and Grill", nawiązując do numeru 11, jaki nosił na koszulkę Walijczyk, grając w Los Blancos. Wracając do Tottenhamu, wybrał numer 9. Zmienił więc nazwę lokalu na "Nines".
W social mediach restauracji powitano z powrotem na wyspach napastnika. Tym samym pokazano, że nastała zmiana. Gareth Bale skomentował to płaczącą ze śmiechu emotikoną. O ile kibice Tottenhamu, nie mają nic przeciwko, tak jeden z fanów Realu zbulwersował się, że do tej pory Bale nie był tak wylewny, a teraz publikuje wpisy na Twitterze znacznie częściej.
Za to, co zrobił dla Realu, powinni całować podłogę, po której chodzi - mówił agent piłkarza Jonathan Barnett podczas rozmowy z TalkSport. Wygląda na to, że Walijczyk szybko nie zapomni tego, co wydarzyło się w Madrycie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.