W środę (29.05) Fame MMA potwierdziło krążące od kilku dni pogłoski i ogłosiło, że zaplanowana na 31 sierpnia gala odbędzie się na Stadionie Narodowym, a nie, jak pierwotnie zakładano, w łódzkiej Atlas Arenie. Wejście freak fightów do areny tak mocno kojarzonej z polskim sportem odbiło się dużym echem, a także spotkało się z krytyką sporej części środowiska.
Z organizacji gali na Stadionie Narodowym nie jest zadowolony m.in. Dariusz Michalczewski. Polska ikona boksu w przeszłości wielokrotnie krytykowała freak-fighty i byłych zawodowych przedstawicieli sportów walki, którzy wchodzili w ten świat.
A tych ciągle przybywa. Na gali Fame MMA 21 zadebiutował Tomasz Adamek, po sporym zawieszeniu oficjalnie kontrakt z federacją podpisał również Krzysztof "Diablo" Włodarczyk. Obaj ci sportowcy zawalczą na Stadionie Narodowym, co potwierdził prezes Fame Krzysztof Rozpara. Lista na tym jednak się nie kończy - z konkurencyjną federacją Clout MMA związani są bowiem m.in. Albert "Dragon" Sosnowski i Mariusz Wach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W rozmowie z Andrzejem Kostyrą Michalczewski uderzył bezpośrednio w Adamka i Włodarczyka. Jak argumentował, ze względu na swoje sukcesy z przeszłości obaj są podziwiani przez młodych kibiców. Jednak ich dołączenie do freak fightów jego zdaniem daje zły przykład fanom.
Młodzież bierze przykłady z tych najlepszych. Tomek Adamek i "Diablo" byli naszymi wielkimi mistrzami, większych nie było od nich. Młodzież widzi taki przykład, który jest nie do końca dobry dla niej. Bo oni osiągnęli wielki sukces i idą teraz jeszcze trochę zarobić. A tej młodzieży się wydaje, że to tak funkcjonuje - że można od razu iść do freak-fightów i też zarobić kasę i być słynnym - ocenił.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.