Tym razem głośno zrobiło się o Mircei Lucescu. Przełom roku jest czasem licznych podsumowań i plebiscytów. Doświadczonemu szkoleniowcowi przypadła nagroda dla najlepszego trenera roku w Rumunii. Wygrał ją w mającym 60 lat tradycji głosowaniu dziennika "Sporturilor".
Lucescu jest opiekunem Dynama Kijów, w którym współpracuje między innymi z Tomaszem Kędziorą. Ukraiński klub prezentował się dobrze w krajowych rozgrywkach i zaprezentował się w Lidze Mistrzów. Dlatego wyróżnienie dla 76-latka nie budziło większych zastrzeżeń.
Co innego zachowanie Lucescu po odebraniu nagrody. Zamiast podziękować głosującym, postanowił wykorzystać transmisję telewizyjną do zaatakowania dziennikarzy. Uznał, że biorą oni pieniądze za krytykowanie syna Mircei - Razvana, który był selekcjonerem reprezentacji Rumunii.
Pisali na pierwszej stronie, że zostało kilka dni, zanim pozbędziemy się Razvana. Także, że nie chcą być kibicami jego zespołu. Było jasne, że ktoś za to zapłacił i to z zagranicy - mówi Mircea Lucescu.
W tej sytuacji miało być uroczyście i przyjemnie, a skończyło się awanturą. Dziennikarze domagają się przeprosin od laureata nagrody ich dziennika. W przeciwnym razie Lucescu ma przedstawić dowody przekupstwa.
Nikt nie ma prawa atakować reputacji redakcji. Można powiedzieć, że dziennikarze są słabi, niekompetentni albo brzydcy, ale nie można zarzucać im pisania za nielegalne pieniądze. Sam Lucescu powiedział kiedyś, że piłka jest miejscem na kontrowersje, ale nie na oszczerstwa - informuje redakcja w oświadczeniu.
Czytaj także: Padły ogromne liczby. Chodzi o efekt Messiego
Czytaj także: Marcin Najman złożył deklarację. Fani mocno w nią wątpią
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.